A.D.: 19 Kwiecień 2024    |    Dziś świętego (-ej): Adolf, Leon, Tymon

Patriota.pl

Że nikt ci nie powie, żeś głupi, przez to mądrym nie jesteś.
 Aleksander hr. Fredro

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Ciemności kryją ziemię, czyli wegetatywna historia solitera łacińskiej Europy - Zaciskanie pętli

Drukuj PDF
Spis treści
Ciemności kryją ziemię, czyli wegetatywna historia solitera łacińskiej Europy
Trzy zasady
Totalitarny świat
Chrystianizacja Szwecji
Rosnące zapóźnienie
Angielscy misjonarze w Szwecji
Nieznana forma społeczno-polityczna
Do ostatniego Fina…
Największy triumf papiestwa
Znów ”siły narodowe”
Kult siły
Zaczadzeni katolicyzmem
Wielka reforma socjalna
Zaciskanie pętli
Umysłowe zacofanie
Wszystkie strony

Zaciskanie pętli

Rzecz jasna Gustaw Waza ze swojego punktu widzenia potraktował to osobliwe kazanie jako napaść na własną osobę i zabronił dalszego jego drukowania i rozpowszechniania, ale kulminacja sprawy miała dopiero nadejść: na przełomie 1539-1540 postawiono i jego, i innego porządnego luteranina, Laurentiusa Andreae, przed sąd. Olafa oskarżono m.in. o to, że ”wiedział, ale nie powiedział”, tj. ze ”przemilczał spisek przeciw królowi” (chodziło oczywiście o bunt katolickiego chłopa Dacke) oraz, że nawet ”nawoływał do buntu”. Sprawa poważna i gardłowa. Królewscy prokuratorzy przedstawili na tym makabrycznym procesie ”dowody winy”: kronikę Olafa: Tajemnice chęci i aprobacji JKM (Hemmeligen och vten Hans Kon. M:ttz wilie och samtycke). Gustaw Waza, który według swojego mniemania ”tworzył historię” nie miał najmniejszego zrozumienia dla krytyki własnych poczynań. Wyrok musiał być tylko jeden: Petterssona i Andreae skazano na śmierć, ale król okazał wielkoduszność i ułaskawił ich. Musieli jednak zapłacić (grosz, to grosz) wysoką grzywnę. Później Olaf Pettersson został nawet mianowany głównym pastorem katedry, ale jego najlepszy czas minął i nigdy juz niczym nie zabłysnął.

Choć prześladowania (rodził się już jakże piękny obyczaj donosów i szwedzkich ”Morozowów”) ”papistow” były dla Szwedów milą rozrywką, pozwalającą w wielu przypadkach zabić nudę i załatwić spory z sąsiadami, to przecież następczyni tronu, inteligentnej królowej Krystynie (jedna z niewielu światlejszych postaci w ponurej historii tego kraju), córce króla Gustawa II Adolfa, udało się ujść cało siepaczom reformacyjnej inkwizycji: zrzekła się tronu (!), nawróciła na katolicyzm i wyjechała do Rzymu. Zachował się przekaz jej rozmowy ze sławetnym kanclerzem króla Gustawa II Adolfa (zwanego z lubością przez wszystkich protestantów ”Lwem Polnocy” ), Oxenstierną (dosłownie: ”Bycza gwiazda”):

Kanclerz: Słyszałem, że Wasza Wysokość przeszła do Kościoła katolickiego.
Królowa Krystyna: Nie, to nie prawda.
Kanclerz: Bogu niech będą dzięki.
Krystyna: Ale nie jest powiedziane, ze tego nie uczynię.
Oxenstierna: Tak, byłoby wstydem porzucenie wiary ojców.
Krystyna: Ja przejdę na wiarę moich ojców. To Wy porzuciliście wiarę katolicką.”

Trudno coś zarzucić logice tej dzielnej kobiety: nie ona, ale całe jej otoczenie faktycznie porzuciło wiarę ojców, choć praktycznie zawsze było wierne… pogaństwu. a później – bizantyńskiej statolatrii. Ta zaś nie służyła sprawie postępu i oświaty tego kraju: pomysłu królowej Krystyny, marzącej o szwedzkiej akademii nauk nie zrealizowano za jej czasu (widać były silne opory przeciw ”latynizacji”) i trzeba było na nią czekać do roku 1778 i rządów ”oświeconego” Gustawa III. Ten ”światły” monarcha dozwolił na ograniczona liczbę żydów i katolików w swym królestwie i nawet wystąpił u papieża Piusa VI o pozwolenie kilku księżom na wypełnianie duszpasterskich obowiązków wśród około 3000 katolików. Zobaczymy dalej, że byli to naprawdę ludzie świadczący swym życiem przywiązanie do Wiary.

Król Karl Johan, pierwszy z dynastii Bernadotte (rządzącej dziś i równie ”oświeconej” jak za czasów Napoleona), przeszedł na protestantyzm, chociaż jego żona, Desiree, pozostała katoliczką. Żona Oskara I, księżniczka bawarska Josephine, też była katoliczką aż do śmierci.

Chociaż w r. 1837 otworzono pierwszy po reformacji kościół katolicki, to przecież uważano go za ”niebezpieczny” i ogół wolał jednak antyintelektualny luteranizm. Zresztą nie pozostawiono ludowi żadnego wyboru: jeśli król był protestantem, to i naród musiał pozostać przy protestantyzmie. W 1858 r. wyrzucono z królestwa sześć kobiet, które konwertowały na katolicyzm. Cala Europa nie mogła wyjść ze zdumienia, że w Szwecji panuje taka nietolerancja pomimo katolickiej królowej.

Pod naciskiem europejskiej opinii społecznej Szwecja została jednak zmuszona do pewnej tolerancji i w 1873 r., dozwolono na ograniczoną wolność wyznania. Ale nawet tutaj państwo zarezerwowało sobie królewskie prerogatywy cezaropapizmu: protestanci, jeśli chcieli, mogli konwertować na katolicyzm, ale wyłącznie w tych katolickich gminach, które zostały uznane przez państwo. Odbywało się to w bardzo poniżającej tych ludzi atmosferze: opluwanie, wyzywanie, obrzucanie błotem i końskim łajnem… Aby uzmysłowić olbrzymią przepaść, dzielącą Szwecję od Europy, musimy wspomnieć, że wszystko to działo się w trzysta lat po wojnach religijnych, szalejących we Francji, po których hugenotów pozostawiono wreszcie w spokoju…

Pomimo powstawania nowych gmin katolickich w Göteborgu (1862 r.), Malmö (1870 r.) i Gävle (1880 r.) liczba katolików zwiększała się bardzo powoli, co zresztą miało także związek z fanatycznym nacjonalizmem (który był zawsze obecny w tym kraju) lansowanym przez kolejnych ”konstytucyjnych” (sic!, sic!, sic!) monarchów. Pomimo że po pierwszej wojnie światowej było w Szwecji zaledwie 5000 katolików, stale się mówiło w tym kraju o ”katolickim zagrożeniu”. To ciekawe stanowisko pogłębiło się podczas drugiej wojny światowej na wskutek ”niemieckiej mody” i wpływów niemieckich nazistów oraz utrzymało się aż do śmierci sławetnego Olafa Palme.

Niezwykle jałowa była szwedzka gleba, ale katolicyzm przetrwał w katakumbach i po II wojnie światowej. Kiedy do Szwecji dotarły autobusy akcji Bernadotte z więźniami z niemieckich obozów koncentracyjnych, począł zrazu nieśmiało, a później coraz silniej się rozwijać. Konwertowanie na katolicyzm kilku liczących się osób ze świata kultury (Olof Molander, Sven Olson, Birgitta Trotzig, Sven Stolpe, Gunnel Vallquist) rozpoczęło proces, który znacznie przyspieszył po przybyciu na północ kilku kolejnych fal uciekinierów z krajów komunistycznych: z Węgier, Czechosłowacji, Polski.

Choć Szwecja liczy dziś ponad 130 tys. katolików, są oni dalej negatywnie przedstawiani w szwedzkich masmediach jako ”fundamentaliści chrześcijańscy” (co bardzo negatywnie dźwięczy w szwedzkich uszach – watykańską, katolicką hierarchię, a szczególnie osobę Papieża, przedstawia się jako ludzi podejrzanej konduity /np. deprawacja nieletnich/, ”wsteczników” /brak zgody na śluby homoseksualistów, na ”księży” – kobiety, itp). Interesujące, a może wcale nie, że muzułmanie są przedstawiani o wiele bardziej pozytywnie.

Tak więc w czasach ”postępowej rewolucji i nauczania prawdziwej ewangelii w Kościele” uczyniono ”szwedzki Kościół” identyczny z państwem – zabieg, dający się porównać z bizantyńskim, ortodoksyjnym Kościołem wschodnim lub islamem: luterańskie ”duchowieństwo” zostało bezwzględnie podporządkowane głowie państwa. Oczywiście podobne zjawisko towarzyszyło także protestantyzmowi w innych krajach nim objętych (nigdy w całości – zawsze pozostawała część ludności katolickiej), ale warto zauważyć, że o ile wpływ duchowieństwa w tych narodach słabł, o tyle w Szwecji uległ on intensywnemu wzmocnieniu: na straży wiary stało samo wszechpotężne państwo, wymagające nabożności ”na pokaz”. W obydwu przypadkach notujemy jednak masowe odchodzenie od wiary i bezwzględną laicyzację społeczeństwa.

Gustaw Waza dokonał rzeczy gdzie indziej niespotykanej: znacjonalizował Kościół bez osłabienia wpływów duchowieństwa wśród społeczeństwa. Musimy przyznać, że był to człek na swój sposób genialny i zdecydowany: postanowił bezwzględnie poddać politykę państwa wyłącznie swojej woli bez wciągania Kościoła w swoje brudne uczynki, wskazujące na nadużycie etyki katolickiej. Postanowił i to zrobił. Innymi słowy postawił on na supremację sił fizycznych nad duchowymi. I znowu musimy zauważyć, że wytyczone w XVI w. tory ”społecznego rozwoju” spotkały się z pełnym zrozumieniem i akceptacją w wieku XX za rządów socjaldemokratów.

Całkiem świadomie Waza użył ”Kościoła narodowego” jako młota do wykucia szwedzkiego, wykoślawionego pojęcia ”narodu”: ”ojciec szwedzkiego dobrobytu”, socjaldemokrata Gunnar Sträng, powie w 400 lat później katolikom proszącym o ulgi podatkowe, ze ”powinni przejść na protestantyzm, by stać się dobrymi Szwedami”.

Inną charakterystyczną cechą szwedzkiej reformacji jest brak oddolnego, szerszego ruchu antyreformacyjnego (Nils Dacke jest tu drobnym epizodem), broniącego ”wiary ojców”, o jakiej mówiła królowa Krystyna z Oxenstierną: reformacja wygrała w Szwecji szybko. Religijne wątpliwości, trapiące europejskie narody, nigdy nie stanowiły problemu dla uległych władcy i służalczych Szwedów, a jedność polityczna – bez względu na zastosowane dla jej osiągnięcia metody i osobistą wygodę – znaczyła w tym kraju zawsze więcej, niż religijne przekonania.

Mogliśmy ten konformizm zaobserwować w szwedzkiej historii od samego początku: dzisiejszy Szwed jest gotów zaryzykować zdrowie czy narazić życie w obronie swoich przekonań dokładnie tak samo, jak jego przodkowie za czasów Gustawa Wazy. Nawet sama myśl, ze mógłby tak uczynić wydaje mu się niebywale komiczna, a ludzie, którzy tak czynią, są dla niego ”fundamentalistami”, czyli ”ludźmi zwariowanymi, opętanymi, ludźmi o wypranych mózgach.” Brak powszechnych, brutalnych prześladowań (choć były ”punktowe”), wcale nie oznacza tolerancji, a równie dobrze może świadczyć o trafności wybranego przez władcę kursu, utrafienia w głębokie przekonanie ludu, zrozumienia jego duchowych potrzeb i wyjścia naprzeciw jego serwilizmowi, świadczy o dobrym zrozumieniu własnych rodaków. Gustaw Waza odkrył u nich ścisłą miarę, według której krajali społeczną materię także przyszli socjaldemokratyczni władcy: wszystkie zmiany strukturalne w narodzie musza się odbywać stopniowo, krok po kroku po to, by uniknąć zbrojnej konfrontacji.

Wszyscy monarchowie po Gustawie Wazie stosowali tę skuteczną metodę nawet wtedy, gdy przyszło im czasami uczynić mały krok do tyłu. Skuteczność tej metody jest porażająca: Gustaw Waza rozpoczął reformację, przygniótł potężnie butem swój naród, a jego następcy troszkę się czasem cofnęli, ale później nacisnęli mocniej i znowu szli przetartym przez tego geniusza szlakiem do ostatecznego celu – totalitarnego państwa. Pięknie określił ten osobliwy proces Nicolaus Botniensis w 1593 w Uppsali: ”Jeden kraj, z jednym Bogiem i jednym królem”. A jak brzmiał slogan socjaldemokratów Hitlera? Czy nie tak, że: Ein Folk, ein Reich, ein Führer?

Wspomnianego burmistrza Södertälje ścięto w 1624 r. tylko dlatego, ze ośmielił się trwać przy zabronionej wierze. Ale nie zabroniono jej od razu, tylko stopniowo dokręcano śrubę. Dopiero od 1617 r. ”stara wiara” została uznana za przestępczą i winnych naruszenia dekretu królewskiego należało przykładnie ukarać. Burmistrz był osobą znaczącą w społeczeństwie – dlatego kara była najsurowsza. Terror, przyznajemy, uderzał jednak nierówno: niektórzy katolicy mogli przyznać się do ”błędu bycia katolikami” i nie ryzykowali głową. Zawsze jednak karą było wypędzenie z kraju.

Tych zbłąkanych owieczek było jednak przeraźliwie mało: większość Szwedów zaakceptowała wybór swoich monarchów. Później luteranie zaczęli nawet prześladować braci ”po fachu”: jakichś prezbiterianów, kalwinów… Dopuszczono ich do własnych zborów dopiero w drugiej połowie XIX w.



 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u