Kult siły
Reformacja ogarnęła więc, przede wszystkim, kraje germańskie, w których zarówno naród, czyli władcy, protestanccy reformatorzy i ”ich prości słuchacze oddawali się niewyszukanym, prymitywnym rozrywkom (głównie pijaństwu i seksowi), zaspakajających ich zmysły, byli ludźmi nieokrzesanymi, brutalnymi, gardzącymi słabymi, chorymi, ludźmi starymi. Liczył się rabunek sąsiadów, kult młodości i tęgiej siły” (ks. M. Poradowski, Kościół od wewnątrz zagrożony). To zaś zawsze wielce w Szwecji poważano.
Dlatego w tamtych czasach wszystko poszło w Szwecji szybko, że aż dziw: nowy, wyświęcony przez króla ”arcybiskup”, Laurentis Petri z Uppsali ogłasza, że ”pielgrzymki i inne zwyczaje katolickie” zostają zakazane i zamyka klasztory. Król w tym samym czasie konfiskuje ziemie Kościoła, nakłada sute podatki (juz nie znienawidzoną papieską dziesięcinę) na nowych, luterańskich wiernych, centralizuje władzę, zakazuje wolnego handlu i ogłasza, że ”papiści są wrogami Szwecji”. Juz wtedy, przed 450 laty, wykuwano hasło, że „dobry Szwed, to luteranin” i nadzwyczaj chętnie sięgano do po kościelne srebra, obrazy, cenne sprzęty.
Ciekawe, że ten dziś czczony powszechnie przez Szwedów monarcha rabował także luterańskie (a więc ”prawidłowe”) świątynie. Całe przedsięwzięcie tego ”religijnego” króla nosiło wszelkie znamiona zwykłego, bezlitosnego rabunku swoich podwładnych, ale pozostawało w całkowitej zgodzie z etyką bizantynizmu. Od jego czasów mieli Szwedzi czekać ponad sto lat, aż do rabunkowej wyprawy na Polskę (szwedzki ”potop”), by znów ”kościoły” luterańskie miały przynajmniej lichtarze i przy okazji - ”wyrwać róg papieżowi”. Nieżyjący już od lat polskiego pochodzenia kustosz, p. Łakociński z Lundu, prowadzący ewidencję polskich zabytków w Szwecji wspominał, ze ”nie ma właściwie w Szwecji żadnego kościoła (rabowano nawet ambony), który nie posiadałby jakiegoś przedmiotu z Polski”.
Ba, wiele kamiennych nagrobków na starych cmentarzach przy luterańskich ”świątyniach” ma na odwrotnej stronie wykute… polskie nazwiska.