A.D.: 18 Kwiecień 2024    |    Dziś świętego (-ej): Apoloniusz, Bogusława, Bogusław

Patriota.pl

Jest rzeczą oczywistą, że ten niezwykle złożony wszechświat
nie może być rezultatem bilionów przypadków i szczęśliwych zbiegów okoliczności. Musi on posiadać swego Stwórcę.
Erik von Kuehnelt-Leddihn, Deklaracja Portlandzka (1)

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Rzecz o roku 1863 - Strona 9

Drukuj PDF
Spis treści
Rzecz o roku 1863
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Strona 6
Strona 7
Strona 8
Strona 9
Strona 10
Strona 11
Strona 12
Strona 13
Strona 14
Strona 15
Strona 16
Wszystkie strony

Dotknęliśmy w ciągu tej rozprawy całego szeregu błędów i pomyłek, które były przyczyną i sprowadziły klęskę – przypatrzyliśmy się wypadkom, które ją wywołać musiały, wywołały i uniemożliwiły nie tylko mniej zgubne, nawet korzystne dla narodu polskiego rozwiązanie. Głównym, zdaniem naszym, powodem niepowodzenia, przyczyną głęboko i daleko sięgających skutków oraz skrzywienia zadania, zmarnowania sprzyjających okoliczności, było mylne postawienie rzeczy wobec Rosji – tym, że ani umiano, ani chciano, ani zdołano rozłączyć politycznie sprawy Królestwa Polskiego od stanowiska Litwy i Prowincji Południowo-Zachodnich. Połączenie ich pchnęło w najznaczniejszej mierze Rosję i społe­czeństwo polskie na manowce, na których nie mogły się spotkać inaczej, jak w ślepej i namiętnej walce. Ani oczekiwać, ani żądać nie można było od Rosji załatwienia należytego stosunku jej do społeczeństwa polskiego inaczej, jak pod warunkiem rozłączenia politycznego tych dwóch rzeczy. Tylko takie rozłączenie nie groziło interesowi państwowemu Rosji, ono jedno nie budziło w niej namiętności. Kto zatem nie rozdzielał tych dwóch rzeczy, z góry chciał nie do kompromisu, ale do ostateczności doprowadzić i samowiednie czy bezwiednie wywoływał w społeczeństwie rosyjskim nienawiść, zemstę, żądzę zagłady polskości. Nie brakło w Polsce świadomości tych prawd, tych niebezpieczeństw, brakło odwagi, aby się trzymać pierwszych, zażegnać drugie. A tak w założeniu i szczegółach, przy początku i przez bieg wypadków, brak odwagi obywatelskiej, brak odwagi cywilnej stał się główną przyczyną, głównym powodem klęski.

Po trzykrotnej próbie Rosji, dwukrotnej za panowania Aleksandra I, ostatniej za Aleksandra II, polubownego, pokojowego, łagodnego załatwienia sprawy polskiej w swym łonie, powstanie 1863 r. wywołało już nie tylko w rządzie, ale i w społeczeństwie rosyjskim przekonanie, że te usiłowania są bezowocne, co gorsza u niektórych Rosjan, że są szkodliwe, może zgubne.

Wmieszanie żywiołu religijnego w ruch ówczesny uwydatniło, wypukłymi uczyniło różnice i przeciwieństwa między dwoma społeczeństwami polskim i rosyjskim, między odmiennymi pochodzeniami dwóch cywilizacji, między religią katolicką i prawosławną; różnice i przeciwieństwa, które rozumna polityka winna była łagodzić.|

Powstanie 1863 r. zadało dotkliwy cios polityce Napoleona III i jego rządom, monarsze i dążeniom, sprzyjającym narodowi polskiemu i dla niego korzystnym. Obezwładniło, zgubne się stało dla ostatniego władcy ożywionego we współczesnych czasach wyższymi myślami, powodującego się szlachetnymi uczuciami; zniweczyło jego wielkoduszne chęci. Uniemożliwiło co za pomocą przyjaźni z Rosją chciał Napoleon III dla Polski uczynić. Stawiając go w położeniu trudnym, następnie bez wyjścia, rozwiało wiarę w jego nieomylność, w jego gwiazdę i wszechpotęgę; wskazało, podało Bismarckowi i jego polityce środki stawienia mu czoła i zwalczenia go; przeszkodziło przymierzu Francji z Rosją, które byłoby przekształciło kartę europejską i nie dopuściło do przewagi Prus w Niemczech, Niemiec w Europie. Zespoliło Rosję z Prusami na czas wojen tych ostatnich z Austrią i Francją.

Obniżenie uroku Napoleona III wewnątrz i na zewnątrz, osłabienie wpływu Francji, ośmielenie jej wrogów, oto skutki i owoce powstania 1863 r. W Polsce znikła naraz legenda napoleońska, znikła wiara odbudowania państwa polskiego przez Francję, nawet w jakąkolwiek skuteczną jej pomoc; gwałtowny pod tym względem odbył się proces przeobrażenia pojęć i sądów. Francja straciła kraje polskie, które przeszło od pół wieku moralnie posiadała. Choćby twierdzić chciano, że strata była niewielka, powiemy już dlatego była znaczna, że zaznaczała początek upadku wpływu Francji na ogół spraw ludzkich i jej wziętości w świecie całym. Od powstania polskiego 1863 r., Cesarstwo napoleońskie, z nim Francja, żadnym powodzeniem większym nie cieszyły się. Widocznie rozpoczęła się epoka błędów i stopniowego obniżania się, które do Sedanu doprowadziły.

Jeżeli zabrakło Francji w stosunkach europejskich, pierwszej tego przyczyny szukać należy w powstaniu polskim 1863 r. Wbrew radom, wbrew woli Napoleona III dokonane, nie bez jego winy i współudziału dojrzało, dwuznaczność bowiem i słabość cesarza wobec ruchu i demonstracji polskich przyczyniły się do jego przygotowania i wybuchu. Powstanie polskie pchnęło go na zgubną drogę, znagliło do podniesienia sprawy polskiej, bez widoków powodzenia, uniemożliwiło wszelkie inne prócz pogromu wyjście i stało się jednym z powodów podwójnej klęski: sprawy polskiej i sprawy napoleońskiej oraz francuskiej.

Austria, nie zdobywszy się ani na jawne złączenie się z Rosją wobec powstania 1863 r., ani na stanowcze wystąpienie przeciw niej, naraziła sobie wszystkich, bo zawiodła wszystkich. Tym swoim postępowaniem zespoliła Prusy z Rosją i zapewniła pierwszym życzliwość drugiej w dzień własnej z nimi stanowczej rozprawy, pozbawiwszy się na ten dzień pomocy Francji, skazawszy się na odosobnienie. Ona może bezwiednie umożliwiła trwanie zgubnego powstania, bo stanowczym i bezwzględnym wobec niego postępowaniem w Galicji mogła mu równie jak złudzeniom zaraz w pierwszych chwilach koniec położyć. Austria stopniowo doprowadziła rzeczy do tego, iż mocarstwa podniosły sprawę polską bez zamiaru i możności rozwiązania jej, zatem w sposób dla wszystkich zgubny, z tym nieuniknionym skutkiem, iż oddana została ta sprawa na łaskę i niełaskę Rosji, czego położenie geograficzne i interesy polityczne nakazywały Austrii wystrzegać się. Wprawdzie zapobiegła ona na razie przymierzu Francji z Rosją, z czego głównie Anglia i Prusy jej kosztem skorzystały; pozbyła się więcej urojonego niż istotnego niebezpieczeństwa użycia sprawy polskiej przez Rosję na jej stratę; w zamian jednak wywołała stokroć groźniejsze na swoich granicach panslawistyczno-prawosławne dążności, sięgające w głąb monarchii, nie uratowała nawet owej spójni, wynikającej z podziału Polski; bo aczkolwiek materialnie dotąd jeszcze nadwyrężoną nie została na polskim gruncie, nie przeszkodziła wojnie Prus z Austrią w r. 1866, a moralnie i politycznie przestała istnieć w sprawie polskiej, gdyż ją pochłonęły żądze i apetyty rosyjskie, dla Austrii groźne. Miejsce tej spójni zajął dotąd przygłuszony, choć nie zawsze cichy, antagonizm i przeciwieństwo między Austrią i Rosją w sprawach polskich i ruskich.

Zachowanie się Austrii w wypadkach 1863 r. było mylne i błędne, skoro sprowadziło dwa najbardziej niepomyślne w polityce skutki – stratę możliwych korzyści, które by jej przyniosło starcie się w porę z Prusami i rozszerzenie jej polskich posiadłości, oraz ujmę jej stanowiska i nowe niebezpieczeństwa. Skutek to zwykły, gdy dla małych celów teraźniejszości poświęca się wielkie przyszłości. Krótki czas przedziela polskie wypadki 1863 r. od Sadowej, dłuższy nieco ubiegł do chwili, w której przyszło Austrii zająć na Wschodzie wyczekujące, pełne troski, kosztowne stanowisko. Powstanie polskie 1863 r. spowodowało zatem Austrię do popełnienia błędów i pomyłek, których następstwa odczuła i dotąd odczuwa. Kto wierzy w Nemezis historyczną, może dopatrzyć się jej działania w wypadkach, które rozegrały się w Europie po 1863 r. Dla nas tą Nemezis są w polityce konieczne następstwa większych i mniejszych błędów oraz pomyłek polegających na nie skorzystaniu z okoliczności.

Nie sama Francja, nie sama Austria ani też społeczeństwo polskie uczuły tę Nemezis; jeżeli przypuścimy zbiorową Europę, niezawodnie i ją dotknęły następstwa polskich wypadków 1863 r. Po nich można było powiedzieć: “Nie ma już Europy!”. Podniesienie sprawy polskiej bez rozwiązania jej, nie że jej nie rozwiązano, ale że ją bezowocnie poruszono, stało się istotnie klęską dla Europy, w pewnej mierze dla cywilizacji. Nie bezpośrednio, stopniowo, przez cały szereg wypadków ściśle ze sobą związanych doszła Europa do bezrozumnego, zbrojnego pokoju, pod którym ugina się, choć on jej nie zapewnia bezpieczeństwa. Polskie powstanie 1863 r., zmuszając wbrew położeniu, w sprzeczności z rozumem i rozsądkiem, do podniesienia sprawy polskiej, bez warunków i możliwości rozwiązania jej, będąc powodem bezskutecznego postawienia jej na porządku dziennym, zadało gwałt naturze rzeczy i stosunkom europejskim. Przedstawia się tym samym jako dzieło zniszczenia nie tylko dla narodu polskiego, ale w szerszych światowych rozmiarach. Ta klęska narodu polskiego była światową porażką. Pierwsza zadana, druga wyrządzona, obie spełnione być mogły dlatego tylko, że narodowi polskiemu według słów Izajasza: “Opatrzność dała za dowódców młodzieniaszków, że nad nim zapanowali trzpioty”.

Każde polskie powstanie, rzekł jeden z mądrych w narodzie ludzi – Julian Dunajewski, odsłania ujemne strony społeczeństwa polskiego; powstanie 1863 r. stwierdziło zarazem słabość Europy w rozwiązaniu zadania polskiego. Czyż było tak spieszno narodowi polskiemu okazać własną i Europy w tej mierze niemoc? Spieszno być mogło tylko “młodzieniaszkom i trzpiotom”, że zaś starsi i rozważniejsi w społeczeństwie, że mocarstwa europejskie przyłożyły do tego rękę, pozostanie smutnym w dziejach faktem i jednym świadectwem więcej znikomości sądów ludzkich i rozumu ludzkiego.

Polityka jest rzeczą prostą, czasem tylko daleko sięgającą. Na tym właśnie polega głównie, aby umieć rozróżnić i dostrzec kiedy i jak daleko ma sięgnąć. Wymaga zawsze umysłów niezamąconych, charakterów wielkich. W umysłach polskich podczas wypadków 1860-1863 r. powstał zamęt; europejscy mężowie stanu, którym przyszło wśród nich działać, powodowali się drobnymi względami, bo nie było między nimi wyższych charakterów. Skutek też był nad wszelki wyraz nikczemny, sromotny, sprzeczny zarówno z prostymi zasadami, jak z daleko sięgającymi celami rozumnej polityki. Skutek ten nie był zemstą bogów, lecz ludzi nad samymi sobą; ludzie zawinili, ludzie sprowadzili karę błędami swoimi.

Mylnym jest rozumowanie, że gdyby się przedsięwzięcie udało twórcy powstania byliby czczeni jako zbawcy, gdy teraz są potępieni jako ci, co naród zgubili, albowiem powieść się nie mogło, a gdyby się było w jakiejkolwiek mierze powiodło, to nie wskutek powstania, lecz pomimo powstania. Jeżeli twórcy jego niczym innym uwolnić odpowiedzialności swej nie mogą, jeżeli ich uporczywi obrońcy ten tylko rozpaczliwy przytoczyć mogą za nimi argument, sprawa wobec historii przegrana i zapisze ona to ostatnie usprawiedliwienie jako ostateczne potępienie. Bo niezawodnie, równie słusznie powiedzieć by można, że kto skacząc z trzeciego piętra nie złamałby karku, podziw by wzbudził.

Precz zatem z rozumowaniem, które przeszłości nie rozgrzeszy, dla przyszłości szkodliwe stać się może, które nikogo nie uniewinnia, wielu jeszcze zgubić by mogło. Nie godzi się pozbawiać społeczeństwa jedynej korzyści z tych wypadków – nauki. Za niepowodzenia 1863 r. nikt nikogo nie obwiniał i nie obwinia, nikt, dawnym zwyczajem, nikogo nie oskarżał i nie oskarża o zdradę lub nieudolność. Najlepszy to dowód, że przedsięwzięcie samo przez się warunków powodzenia nie mało, że pozostaje jedynie potępić je, potępić tych, co powstania twórcami byli i tych, co je poparli.

“Zbawienie przyszło by było od nawrócenia się, od reformy, od naprawy – mówi prorok – ale wyście go nie chcieli i zawołaliście: ‘Nie! Na koń! Na koń! Cwałem! Cwałem!’ Ach! Piękny cwał w tył!” My dodać możemy – cwałem ku przepaści. Żaden może naród z takim uporem, z takim zapałem, z takim zaślepieniem, z takim poświęce­niem nie spieszył do własnej zguby, jak polski w r. 1863. […]

Wszyscy zawinili. Byłoby to jednak zaprzeczeniem sprawiedliwości historycznej, bezużytecznym badaniem przeszłości, pozbawieniem teraźniejszości i przyszłości korzyści, jaką im przysparza nauka wynikająca z ubiegłych wypadków, dla nas jałową pracą, gdyby nie nastąpił rozdział i rozgatunkowanie błędów, tym samym odpowiedzialności, gdyby z powyższego przedstawienia nie dał się określić stopień winy każdego z osobna czynnika. Nikt w tych wypadkach od niej uwolnić się nie może. Jeżeli jaki z nich dla społeczeństwa wydobyć się da użytek, to słusznym rozdziałem odpowiedzialności, zaznaczeniem chwil, w których popełnione zostały najcięższe błędy i nastąpiły główne pomyłki.



 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u