Pełnomocnik rodzin ofiar smoleńskiej katastrofy, Rafał Rogalski, twierdzi, że informacje ujawniane przez Edmunda Klicha "nie znajdują oparcia w materiale dowodowym, który został zgromadzony przez polską prokuraturę wojskową". "Chciałbym kategorycznie zaprzeczyć, że wyłączną winę ponoszą piloci"...
Według Edmunda Klicha, polskiego przedstawiciela przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym. załoga prezydenckiego Tu-154, miała świadomość, że schodzi na wysokość 20 metrów. Zdaniem Klicha załoga posługiwała się radiowysokościomierzem, mierzącym faktyczną odległość od ziemi, a nie wysokościomierzem barometrycznym. Klich zastrzegł, że nie wie, na ile załoga zdawała sobie sprawę z pofałdowania terenu przed lotniskiem.
Błąd podczas podchodzenia do lądowania był – zdaniem Klicha - związany z brakiem szkoleń postępowania w sytuacjach awaryjnych na symulatorze. Załoga nie powinna była obniżać lotu bardziej niż na 60 metrów nad bliższą radiolatarnią naprowadzającą na lotnisko, ustawioną kilometr od początku pasa. Jeśli załoga rzeczywiście korzystała z radiowysokościomierza świadczyłoby to o brakach w jej wyszkoleniu.
Według innego źródła - TVN24 - chwilę po tym, jak prezydencki samolot znalazł się na wysokości około 80 metrów, drugi pilot zasugerował przerwanie podchodzenia do lądowania. Jak dowiedziała się stacja, na wysokości 80-90 m w kabinie pilotów słychać było komendę: "odchodzimy", co oznacza przerwanie manewru podchodzenia do lądowania. Można też usłyszeć, jak druga osoba, nawigator obserwujący wysokościomierz, podaje kolejne wysokości.
Z kolei pełnomocnik rodzin ofiar smoleńskiej katastrofy, Rafał Rogalski, twierdzi, że informacje ujawniane przez Edmunda Klicha "nie znajdują oparcia w materiale dowodowym, który został zgromadzony przez polską prokuraturę wojskową". "Chciałbym kategorycznie zaprzeczyć, że wyłączną winę ponoszą piloci" - powiedział w podczas rozmowy w programie TVN24. Jego zdaniem, informacje, podane przez polską prokuraturę wojskową "zadają kłam tym doniesieniom". Pytany o szczegóły, stwierdził, że "chodzi o postępowanie strony rosyjskiej, dotyczące kontrolowania tego przelotu oraz samego podchodzenia do lądowania".
W poniedziałek 31 maja 2010 r. Rosja ma przekazać Polsce kopie danych z rejestratorów lotu. Premier Tusk poinformował we wtorek, że gdy strona rosyjska przekaże Polsce zapisy czarnych skrzynek samolotu prezydenckiego, materiały te zostaną w formie pisemnej upublicznione. Szef polskiej komisji badającej katastrofę w Smoleńsku Jerzy Miller, stwierdził, że to, w jakiej formie będą te dane przekazane, jest sprawą drugorzędną, nie ujawniając też ani procedury, ani terminu przekazania zapisów.
Rzecznik Prokuratury Generalnej, prok. Mateusz Martyniuk powiedział w środę, iż polska prokuratura wojskowa czeka na zapisy z rejestratorów pokładowych w ramach wniosku o pomoc prawną, skierowanego do prokuratury rosyjskiej. Wcześniej naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski informował, że prokuratorski wniosek o pomoc prawną polega na prośbie zgrania treści utrwalonych na czarnych skrzynkach i przekazaniu ich do Polski.
Zgodnie z chicagowską konwencją o międzynarodowym lotnictwie cywilnym i normami ICAO, dane z pokładowego rejestratora głosów w kabinie pilotów nie mogą być podawane do publicznej wiadomości bez zgody strony badającej okoliczności katastrofy. Przy czym publikowane mogą być tylko te zapisy, które mają wpływ na wyjaśnienie przyczyn i okoliczności wypadku.
[komentarz retorsyjny]
Być petentem czy partnerem – oto jest pytanie. Za komentarz niech wystarczy w tym momencie fragment listu otwartego Władimira Bukowskiego i innych rosyjskich dysydentów w sprawie katastrofy smoleńskiej: „Jesteśmy zdziwieni i poważnie zaniepokojeni przebiegiem śledztwa, które miało wyjaśnić okoliczności i przyczyny katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem. Powstaje wrażenie, że władze rosyjskie nie są zainteresowane wyjaśnieniem wszystkich przyczyn katastrofy, zaś władze polskie powtarzają zapewnienia o <pełnej otwartości> strony rosyjskiej, niczego się od niej faktycznie nie domagając i tylko cierpliwie oczekują, aż z Moskwy nadejdą dawno obiecane im materiały. Trudno się pozbyć wrażenia, że dla rządu polskiego zbliżenie z obecnymi władzami rosyjskimi jest ważniejsze, niż ustalenie prawdy w jednej z największych tragedii narodowych”.