We wtorek 11 grudnia francuski minister spraw wewnętrznych Manuel Valls ogłosił, że celem nowej rządowej „polityki nadzoru” będzie rozwiązywanie grup religijnych, wliczając w to tradycjonalistycznych katolików, jeśli będą wykazywać symptomy „religijnej patologii”, która mogłaby prowadzić do przemocy. Dwa dni wcześniej francuski prezydent Francois Hollande ogłosił plan utworzenia nowej agencji o nazwie „Narodowe Obserwatorium Laickości”, której zadaniem jest „pielęgnowanie i promowanie w społeczeństwie sekularyzmu” co w praktyce oznacza totalną inwigilację i indoktrynację społeczeństwa.
Szaleńcy w Polsce są od zawsze, ale jakoś dopiero teraz jeden z nich poważył się na coś, na co nie śmieli się poważyć ani zaborcy, ani osadzona w Polsce na sowieckich bagnetach żydokomuna. To nie defekt mózgu jest główną przyczyną tego, co dwa lata temu stało się w Łodzi, a w niedzielę w Częstochowie, lecz wywołany przez SLD i Ruch Palikota, a usankcjonowany przez Platformę, błędnie zwaną Obywatelską, wrogi klimat afirmujący wręcz tego typu zachowania. Ów klimat w obu przypadkach był katalizatorem destrukcyjnych zachowań.
Nie dziwi więc, że niemal od pierwszej chwili pojawienia się „Egzorcysty” doszło do kilku ataków na miesięcznik, głównie poprzez próbę zniszczenia autorytetu ludzi tworzących pismo, przedstawiając ich jako nawiedzonych oszołomów. Oczywiście, jak można było przewidywać, pierwszy zaatakował michnikowy gniot przedstawiając prezentowaną tam tematykę jako podszytą erotyką tanią sensację. Ale czy można się temu dziwić? Dla takiego szmatławca pojawienie się „Egzorcysty” było nie lada szokiem – myśleli, że po dwudziestu trzech latach ogłupiania i demoralizowania już sprawują rząd dusz nad Polakami a tu nagle z powodzeniem wkracza na rynek czasopismo, które będąc istnym arsenałem broni do zwalczania magii, okultyzmu i ezoteryzmu, może zniweczyć ich nikczemny trud budowy królestwa szatana na Ziemi.
Dokładnie siedem lat i jeden dzień temu, 19 kwietnia 2005 roku znad Kaplicy Sykstyńskiej uniósł się biały dym zwiastujący nam „radość wielką”. I rzeczywiście wkrótce usłyszeliśmy słynne anuntio vobis gaudium magnum – HABEMUS PAPAM. A gdy usłyszeliśmy słowa Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum, Dominum Josephum… wiedzieliśmy, że nie chodzi bynajmniej o kardynała Glempa, lecz o znienawidzonego przez lewacki establishment „Pancernego Kardynała” Józefa Ratzingera.
Krytycy literatury uważają Jacopone da Todi, franciszkanina, za jednego z najważniejszych poetów średniowiecza i za największego poetę włoskiego przed Dantem Alighieri. To jemu przypisuje się autorstwo słynnego hymnu łacińskiego Stabat Mater.