Są jeszcze rzeczy w tym, spłaszczonym pod butem etatystyczno-liberalnym, kraju, które się może nie tyle filozofom nie śniły (bo ci wymyślili już wszelkie dewiacje aksjologiczne, metodologiczne, czy nawet logiczne; na szczęście nie wszystkie udało się wprowadzić w życie), ale które są w stanie poruszyć szerokie rzesze naszego społeczeństwa do wspólnego działania i przeciwstawienia się narzucanym przez system wypaczeniom. I – wbrew pozorom – rzecz nie idzie tu o podatki, rosnące OC, wojnę w Afganistanie, szerzący się faszyzm etc. – tylko o majstrowanie przy systemie edukacji, a ściślej o zmuszanie rodziców do masowego posyłania sześciolatków do szkoły.