Małe złodziejaszki wieszacie,
wielkim – nisko się kłaniacie.
Mikołaj Rej
Cyrk emerytalny w najlepsze jedzie ku przepaści. Od kilkunastu dni medialny młyn zasypuje nas informacjami na temat „koniecznych” zmian w systemie ubezpieczeń emerytalnych. Zgodnie z proponowanymi przez rządzącą koalicję PO-PSL zmianami Polacy będą musieli harować do 67 roku życia, czyli dla wielu dożywotnio, odprowadzając pokaźny haracz z wielce złudną nadzieją, że będą się cieszyć zgromadzonymi środkami przez cały okres „pogodnej jesieni” swego życia. Może i by tak było, gdyby nie fakt, że rozpadający się system ubezpieczeń emerytalnych jest w istocie niebezpieczną piramidą finansową, wysysająca z naszych portfeli olbrzymie pieniądze.
Jak się jednak okazuje nikt, włącznie z wszystkimi partiami opozycyjnymi wobec rządzącej sitwy, nie ma ochoty dostrzec tego faktu. Istotą proponowanej przez koalicję PO-PSL reformy jest rozwiązanie idealnie dopasowane do indolencji rządzącej partii, czyli technicznie najprostsze, ale z punktu widzenia osoby pracującej najmniej dla nas korzystne – podniesienie wieku emerytalnego do 67 roku życia. Rząd tłumaczy, że konieczność tej korekty wynika z coraz bardziej niekorzystnej proporcji pomiędzy liczbą ludzi czynnych zawodowo a liczbą osób w wieku poprodukcyjnym oraz wydłużającym się czasem życia. Krótko mówiąc, coraz mniej pieniędzy wpływa do systemu i ponoć coraz dłużej świadczenia są wypłacane. I pewnie to prawda.
Ale „rząd” kierowany przez Donalda Tuska – nieudacznika na łańcuchu Berlina i zagranicznych koncernów – niczym wzorowy uczeń bolszewików wybrał najprostsze rozwiązanie w rodzaju: jest głód! wybić darmozjadów! Czyli w tej sytuacji: brakuje na emerytury! – zredukować liczbę emerytów! Jako że nie można ich jeszcze wybić wprost trybem katyńskim (to jeszcze nie jest na liście unijnych standardów), to plan Tuska przewiduje rozwiązanie szeroko stosowane w sowieckich łagrach – zakatować niewolników pracą (niestety nimi dla nich jesteśmy). Oczywiście eurokomuniści są o wiele bardziej pragmatyczni od swoich bolszewickich pobratymców, dlatego w ich interesie nie jest zapracowanie swoich ofiar na śmierć w ciągu kilku miesięcy, lecz ze względu na ściągany haracz zwany składką emerytalną, taką idealną z ich punktu widzenia granicą życia ludzkiego jest wiek przejścia na emeryturę. Gdyby nie lęk przed buntem (wciąż są zakładnikami wymyślonego przez Żydów przesądu o nazwie demokracja), to pewnie kazaliby ludziom pracować do śmierci. Na razie jednak na taką szczerość nie mogą sobie pozwolić, bo nie mogą jeszcze powiedzieć, że „tak jest w Unii i musimy się dostosować”. Ale już do tego blisko, bo już mogą powołać się na kilka krajów.
Wszystko jednak przed nami, bo młyny rządowej propagandy pracują pełną mocą. Na razie więc ubierają w piękne słówka swoje pomysły, o których przed wyborami milczeli jak zaklęci. I mówią, że ludzie żyją coraz dłużej (kto żyje, to żyje), więc przyszli emeryci wcale nie będą krócej cieszyć się zżyciem po zakończeniu aktywności zawodowej; jednocześnie mówią że dzięki dłuższej pracy zgromadzimy więcej środków na kontach (niestety, nie mówią, że na cudzych), a dzięki temu będziemy mieć wyższe emerytury. Oczywiście nie mówią o tym, że bardzo liczą na to, że wielu nie dożyje wieku emerytalnego.
To wszystko pokazuje jak bardzo bolszewicki duch panuje nad polską rzeczywistością społeczną i ekonomiczną. Okazuje się, że nie tylko w PRL, ale także w jego obecnej mutacji o nazwie III RP, system emerytalny działa doskonale, gdy nie ma emerytów, służba zdrowia działa doskonale, gdy nikt nie choruje, zaś publiczna oświata, gdy nie ma uczniów. I nie dotyczy to tylko ekipy pozostającej u żłobu – opozycja też nie tryska w tych tematach żadnymi oryginalnymi, a przede wszystkim sensownymi pomysłami.
System emerytalny potrzebuje reformy. Jednak to, co zaproponował Tusk to nie żadna reforma, lecz zakamuflowana praktyka quasieutanastyczna. Wygonić bezrobotnych! Wybić darmozjadów! Wybić chorujących! Wybić emerytów! Tyle potrafi rząd Tuska i to są główne założenia jego filozofii społecznej. Tylko dzięki silnemu piętnu naszej katolickiej wiary zawdzięczamy, że rząd jeszcze nie promuje oficjalnie eutanazji, ale „Wyborcza” już od dawna sączy jad ogłaszając co jakiś czas „sondaże” poparcia dla tzw. eutanazji, czy też publikując ckliwe artykuły o tym jak to nieuleczalnie chorych zmusza się do znoszenia strasznych cierpień, zamiast pozwolić im umrzeć.
Niestety ani Prawo i Sprawiedliwość, ani SLD, ani Solidarna Polska, a tym bardziej obłąkańcy Palikota nie proponują niczego, co by zbliżało nas do rozwiązania emerytalnego pata. Przeciwnie, wszystkie propozycje opozycji mieszczą się w ramach obecnie istniejących rozwiązań. Koalicja proponuje ujednolicenie i wydłużenie wieku emerytalnego, zaś opozycja na przykład jako kryterium przejścia na emeryturę liczbę przepracowanych lat. Jednak w niczym nie zmienia to istoty obecnie obowiązującego systemu, który nadal pozostaje groźną i potwornie obciążającą nasze zarobki piramidą.
I, jak można zaobserwować, nikt nie zamierza podważać obecnego systemu, a już na pewno nie rząd, który jak ognia obawia się referendum w tej sprawie. Pozornie niezrozumiały jest ten strach, bo niby dlaczego rząd miałby się obawiać referendum? Przecież jeśli ludzie by nie chcieli pracować dłużej, to ich sprawa. Chcą mieć głodowe zasiłki, to ich sprawa! Rząd tylko powinien wyjaśnić konsekwencje odrzucenia proponowanych rozwiązań. Rzecz jednak w tym, że rząd nie działa w interesie, że tak zacytuję klasyka – „ludzi pracy”, lecz w interesie kliki zarządzającej wpłacanymi przez nas do systemu pieniędzmi. Przecież oni maja komfortową sytuację – co miesiąc mają zagwarantowane miliardy złotych, którymi mogą dysponować jak chcą. A takie referendum mocno ugodziłoby w ich interesy.
Proponowana „reforma” nie jest żadną reformą systemu emerytalnego, lecz próbą uszczelnienia systemu odbywającej się na gigantyczną skalę grabieży. Nie chodzi w tych pomysłach o to, żeby poprawić nasz los na starość, lecz o to żeby ograbiać nas dłużej. A później, gdy nie będziemy mogli przeżyć miesiąca z emerytury, lichwiarze odbiorą nam mieszkanie pod pozorem świadczenia tzw. renty hipotecznej. Taką jesień życia przygotowuje nam Platforma z PSL-em, ale niestety także i wszelkich kolorów obecna w parlamencie opozycja.
A przecież trzeba tak niewiele! Wystarczyłoby wprowadzić dobrowolność ubezpieczeń emerytalnych, co wystarczyłoby, aby zarządcy funduszami emerytalnymi całkowicie zmienili sposób rozumowania i podejście do problemu. Jeśli jednak ubezpieczenia emerytalne miałyby pozostać obowiązkowe, to nie może to funkcjonować na zasadzie finansowej piramidy, lecz opierając się na indywidualnych kontach, na których sami sobie gromadzimy fundusze na starość. Ukierunkowani na interes Polski politycy muszą to wreszcie zrozumieć. Nie oszukujmy się – ZUS należy zlikwidować, a zamiast niego należy skopiować rozwiązania chilijskie. Oczywiście bez „ulepszeń” „ekspertów” w rodzaju Ryszarda Petru, które z pewnością wypaczyłyby sens tego rozwiązania. Byłoby to nie tylko korzystne dla nas samych, ale dla naszej gospodarki w ogóle. Inne rozwiązania nie mają po prostu sensu.
Problemy z którymi teraz się zmagamy są wynikiem naszego egoizmu, chciwości, zakłamania i zwykłej głupoty. Chcemy mieć obecny system i duże emerytury, ale nie chcemy mieć dzieci. Chcemy mieć duże emerytury, ale nie chcemy systemu przebudować tak, żeby generował odpowiednią liczbę pieniędzy. I dobrze nam tak. Albo coś z tym zrobimy, albo oczadziali bolszewicką mentalnością będziemy zdychać na starość penetrując wysypiska śmieci. I to tylko jeśli dożyjemy. W ten sposób kapitalistyczna forma w drapieżnej odmianie (grzebanie w śmietnikach) zostanie idealnie wypełniona bolszewicką treścią (przywiązanie do obecnego systemu emerytalnego).
Żaden jednak system emerytalny nie jest tak doskonały jak własna zapobiegliwość i liczna gromadka dobrze wychowanych dzieci. Jest to najstarszy i najdoskonalszy system emerytalny jaki kiedykolwiek istniał na świecie. Dlatego szczególna naszą troska nie powinna być legalizacja pasożytniczych związków sodomicznych, lecz ochrona rodziny i wszechstronna jej pomoc.
Oczywiście, podobnie jak w przypadku umowy ACTA sprawa podwyższenia wieku emerytalnego do 67 roku życia bez względu na płeć jest już przesądzona, o czym świadczy chociażby wyjątkowa alergia szkodników z PO z Tuskiem na czele do pomysłu przeprowadzenia referendum w tej sprawie. Co więcej PO nie przewiduje w tym względzie żadnego kompromisu i wszelkie w tym względzie konferencje prasowe i spotkania Bronisława Komorowskiego są tylko farsą pozorującą społeczne konsultacje. Jak zwykle w tej sytuacji główny wysiłek rządowej propagandy idzie w kierunku ogłupienia narodu, aby – jak zwykle – parciany stryczek pomylił w zależności od płci, z diamentową kolią lub ramionami ukochanej kobiety.
I coście zmotłoszałe gnojki narobili dając im drugą kadencję? Ten rząd rzeczywiście należy obalić i to szybko.
Czytaj także:
Witajcie w ciężkich czasach, czyli powrót eugeniki
« poprzednia | następna » |
---|