Bezmyślność tego powstania pozostanie w nauce politycznej niezważoną i niezmierzoną. Było to przedsięwzięcie na oślep, ale było logicznym następstwem spisku, urządzonych przez niego demonstracji, nakazanej żałoby, zwłaszcza zaprzysiężonej i zaprowadzonej w całym kraju organizacji nieświadomej ostatecznego, nie istniejącego celu, która do bezmyślnego dlatego doprowadziła czynu. Zastanówmy się bezstronnie nad powodami, jakie wpłynąć mogły na zawiązanie tego spisku zanim zbadamy jego istotę i tych, którzy byli jego twórcami; w niej i w nich bowiem znajdziemy główne przyczyny jego zawiązania.





Jak człowiek pojedynczy nie jest mocen odmienić tej konstytucji fizycznej, którą otrzymał od Przyrodzenia, by przysposobić konstytucję innego człowieka, tak i człowiek zbiorowy nie jest w mocy przyjąć innej konstytucji politycznej niż tej, której zaród otrzymał od Boga razem z tym węzłem towarzyskim, który go zrobił narodem, a który rozwinięty został pod Boską opieką. I jak człowiek słabej konstytucji nie zdoła jej samowolnie przekształcić na silniejszą, tak też i naród nie zdoła wzmocnić swojej jeżeli ku temu nie otrzymał warunków w swojej narodowości.
Rozpatrzmy teraz prawdziwą możliwość przekroczenia pewnych aspektów chrześcijaństwa. Jedno musi być jednak całkiem jasne: łaciński termin transcendere znaczy dosłownie „zostawiać coś za sobą”, podczas gdy człowiek wspina się w górę, nie zaś w dół! Warto powtórzyć, że głównym celem nie jest odrzucenie chrześcijaństwa: nie jest to kwestia okazania wobec niego tego samego niezrozumienia, jakie ono samo pokazało i w dużej mierze dalej pokazuje wobec starożytnego pogaństwa. Byłaby to raczej kwestia uzupełnienia chrześcijaństwa przez wyższe i starsze dziedzictwo, eliminując niektóre z jego aspektów i uwydatniając inne, ważniejsze, w których ta religia niekoniecznie zaprzecza uniwersalnym pojęciom przedchrześcijańskiej duchowości.
Jaki jest stan katolickich uczuć i przekonań w naszym narodzie? Jaki stopień ich mocy i wytrwałości? Pytanie to rozważa i zgłębia, odpowiedzi na nie szuka każdy myślący Polak-katolik, dbały o wartość swego narodu, troskliwy o jego przyszłość. Jacy jesteśmy pod tym względem, to wie doskonale tylko jeden, ten, który widzi skrytości serc, Bóg. Człowiek z zewnętrznych znaków, z uczynków sądzi, a i te zna nie wszystkie, zna tylko z grubsza i po wierzchu; wiele może nie dojrzeć, nie widzieć, mylnie ocenić i sądzić. Gdyby zaś chciał to tylko naznaczyć, co każdemu wiadome i widoczne, miałby o czym dzieło napisać, tyle jest rozlicznych zdarzeń, praw, stosunków, które dzisiejszy stan Kościoła u nas wyrobiły, tyle różnych wpływów, które kształciły nasze pojęcia i przekonania, tyle w tych przekonaniach różnic i odcieni...
Nic u nas zwyczajniejszego, a nic zarazem bardziej popularnego, jak skargi na Zachód, na jego względem nas niesprawiedliwość, na jego lichotę i poziomość, że nas ocenić nie umie. Trwają one od lat trzydziestu. Czas rozpatrzeć się: skąd się wzięły i co są warte.








