Samotność cyborgów, czyli uroki życia off line

czwartek, 25 lipca 2013 14:38 TheAër
Drukuj
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 

Tags: Hobby | Sapienti sat!

 

Jestem stałym czytelnikiem strony internetowej Xkcd.com. Jest to zbiór krótkich komiksów o tematyce technologiczno-socjologicznej, autorstwa byłego pracownika NASA. Kilka tygodni temu znalazłem tam wyciągi z artykułów z różnych gazet, traktujące o wzroście tempa życia i poziomu stresu. Niby nic dziwnego, gdyby nie to, że wielu autorów narzekało na rosnące zjawisko pracoholizmu już w... latach 60. XIX wieku!

Nie żebym się chwalił, ale wczoraj wróciłem z tygodniowego wypadu na żagle. Wcześniej byłem przez tydzień u bliskich przyjaciół, teraz spędzam kolejny u innych - cały czas z minimalnym dostępem do internetu. Zauważam, że właściwie nie potrzebuję go. Zaskoczyła mnie jednak postawa jednego z towarzyszy rejsu, który każdego wieczora wyciągał telefon i przez dobrą godzinę surfował po internecie. Wydawało mi się, że wakacje są doskonałą okazją, aby pobyć off line i trochę spowolnić bieg życia, wypocząć, pozwolić sobie na parę piw więcej w dni powszednie niż zwykle. On najwyraźniej inaczej to widział i nie podzielał do końca tego przekonania. Najwidoczniej niektórzy nie potrafią już żyć bez cyfrowego łańcucha na szyi.

Po tym rejsie, zachęcony też antyprzykładem znajomego, podjąłem decyzję, że będę jak najmniej pracował w podróży. Zaczął mnie irytować widok ludzi, którzy pojechali na urlop, aby swoją firmą zajmować się przez tydzień z innego miejsca niż zazwyczaj. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że większość zaczęła tracić zainteresowanie kompanami podróży - czy to zajmującymi ten sam przedział w pociągu, czy też sąsiadującymi z nami w autobusie lub samolocie.

Nie przeczę, że mordoksiążka, ćwierkacz czy inne sieci społecznościowe są wynalazkami dużego formatu, które stanowczo czynią nasz świat dużo mniejszym. Jednak utrzymując za ich pośrednictwem kontakt z tymi, których już znamy, choćby i byli rozsiani po całym świecie, stajemy się mimowolnie więźniami sieci, ignorując znaczenie i niepowtarzalność bezpośrednich kontaktów. Tym samym rezygnujemy z dziesiątek, albo i setek bezpośrednich kontaktów.

A przecież nawet w przelotnej, choćby kilkugodzinnej znajomości możemy spotkać w takiej osobie Jezusa. Ileż razy przegapiliśmy Go, przedkładając głupawy film czy nikomu niepotrzebną pracę nad rozmowę z przypadkowo poznanym człowiekiem? Ale czy na pewno tak do końca poznanym przypadkowo? Przecież to te pozornie przypadkowo spotykane anioły często przywracają nas ze świata wirtualnego do świata realnego.

Patrząc z perspektywy czasu, gdzie 130 lat temu publicyści i felietoniści zauważyli, że rodzinne spotkania zaczęły przypominać obiady w kawiarni, gdzie każdy czyta własną gazetę, musimy przyznać, że zaszliśmy o krok dalej i kto wie czy nie jest to o jeden krok za daleko. Teraz do spotkań rodzinnych zaprzęgamy naszych znajomych i przyjaciół, którzy na pewno “polubią” nasz status, życząc nam jednocześnie wytrwałości w wysłuchiwaniu babcinych opowieści, o ile jeszcze takowa w jakiejś rodzinie się uchowała.

Dużo osób zastanawia się, czy zwiększona integracja z siecią poprzez tablety, a wreszcie wchodzące do użytku urządzenia typu eyewear, jak „inteligentne” okulary od Google, wpłynie jakoś na nasze życie. Już jestem w stanie powiedzieć Wam, że będzie to wpływ minimalny: wiele osób, które ten sprzęt wypróbowały, twierdzi, że jest to urządzenie trochę jak smartfon - tylko mniej widoczne. Pokazuje to, że właściwie już staliśmy się cyborgami, nieprzystosowanymi do życia off line.

Powtarzam: nie mam nic przeciwko smartfonom, tabletom czy laptopom. Sam właśnie z jednego piszę ten felieton. Jeśli jednak będziecie z takim urządzeniem w autobusie dalekobieżnym, pociągu albo samolocie, otwórzcie sobie e-booka albo elektroniczne wydanie którejś z gazet. Tak będzie tradycyjniej, a wręcz po ludzku. Może czytając tekst utrzymany w tonie podobnym do tego, zauważycie, że ci pasażerowie obok to nie są cyfrowe hologramy, lecz zwyczajni ludzie, z którymi można pogawędzić bez pośrednictwa ćwierkacza, mniejsza nawet o czym.