Być katolikiem w kraju Saurona, czyli Tolkiena zmagania z niewiarą

wtorek, 08 października 2013 14:38 Włodzimierz J. Ziółkowski, E.C.
Drukuj

Tags: Kultura | Literatura | Wiara

Pragniemy w naszej pracy przyjrzeć się katolickim i kontrrewolucyjnym (reakcyjnym) wątkom w życiu i twórczości autora Hobbita, które są chyba rzadziej eksponowane. Przede wszystkim trzeba jasno wyartykułować, że J.R.R. Tolkien był rzymskim katolikiem. W roku 1900 jego matka, Mabel, przeszła na katolicyzm i w tej wierze wychowywała swoich dwóch synów. Decyzja ta była trudna do zaakceptowania dla dziadków Tolkiena, zarówno dla państwa Tolkienów jak i Suffieldów – rodziców jego matki. Mimo to także po śmierci matki Tolkien pozostał wierny Kościołowi.

Jego wiara była silna i odegrała dużą rolę w jego życiu –  pragnąc ożenić się z Edith Bratt wymógł na niej zmianę wyznania (wcześniej była anglikanką) na długo przed ślubem – zamiast tuż przed nim, jak chciała ona. Swoje dzieci wychowywali po katolicku, pierwszy z ich synów – John – został księdzem. Prócz tego Tolkien przez całe życie uczestniczył w życiu Kościoła. Bywały okresy, w których codziennie uczestniczył we Mszy św. i przystępował do komunii św. Niejednokrotnie też służył do Mszy.

W jednym z listów do syna Michaela Tolkiena, z 1 listopada 1963 r., J.R.R. Tolkien formułuje, w kilku radach, antidotum na „podupadającą wiarę": jedynym lekiem na "zgorszenie", chłód i pokusę odejścia od Kościoła jest Komunia.

„Jedynym lekiem na słabnącą wiarę jest Komunia. Choć niezmiennie jest samym sobą, doskonałym, pełnym i nietkniętym, Przenajświętszy Sakrament nie działa całkowicie i raz na zawsze dla nikogo z nas. Podobnie jak akt Wiary, musi być ciągły, wzrastać przez praktykowanie. Częstość przynosi najlepsze efekty. Siedem razy w tygodniu jest bardziej pokrzepiające niż siedem razy z przerwami. Mogę także polecić Ci jako ćwiczenie (do którego, niestety, bardzo łatwo jest znaleźć sposobność): przyjmuj Komunię w okolicznościach obrażających Twój smak. Wybierz sapiącego albo bełkoczącego księdza albo dumnego pospolitego zakonnika. A także i kościół pełen zwykłego mieszczańskiego tłumu, źle wychowanych dzieci – od tych, które wrzeszczą, po te wytwory katolickich szkół, które siadają i ziewają, gdy tylko zostanie otwarte tabernakulum – brudnych młodzieńców bez krawatów, kobiet w spodniach i często z włosami w nieładzie i niczym nie przykrytymi. Przystąp do Komunii razem z nimi (i módl się za nich). Będzie tak samo (a nawet lepiej), jak na mszy pięknie odprawionej przez wyraźnie świętego człowieka i wysłuchanej przez kilka pobożnych i schludnych osób. (Nie może być nic gorszego od bałaganu, jaki został po nakarmieniu pięciu tysięcy ludzi – po których nasz Pan zapowiedział nakarmienie mające dopiero nadejść.)”

Jego troska o dusze dzieci przejawiała się nie tylko podczas ich dzieciństwa. Także gdy już dorosły, zwracał ich uwagę na sprawy wiary, czego świadectwem są jego listy, także do najmłodszego syna – Christophera. Warto również zauważyć, że autor Hobbita był bardzo przywiązany do tradycyjnego obrazu i tradycyjnych praktyk Kościoła. Toteż obserwując decyzje podejmowane na Soborze Watykańskim II był bardzo zaniepokojony i dawał swemu zaniepokojeniu wyraz m.in. w listach. Mimo tego niepokoju pozostał do końca wierny Kościołowi rzymskiemu i nie przystąpił do żadnego ze schizmatyckich ruchów, które powstały po Vaticanum II. Do końca życia także dawał wyraz swej postawie poprzez odmawianie różańca wyłącznie po łacinie, podobno także odpowiedzi wiernych w Novus Ordo wygłaszał po łacinie.

„Mnie samego przekonuje prymat Piotrowy, a i rozejrzenie się po świecie nie pozostawia wiele wątpliwości, który z Kościołów (jeśli chrześcijaństwo jest prawdziwe) to Kościół Prawdziwy, umierająca, lecz żywa, przekupna, lecz święta, samoreformująca się i powtórnie powstająca świątynia Ducha. Dla mnie jednak ten Kościół, którego uznaną głową na ziemi jest papież, ma najwyższą zasługę w tym, że zawsze bronił (i wciąż to robi) Przenajświętszego Sakramentu, oddaje mu wielką cześć i umieszcza go (co wyraźnie było intencją Chrystusa) na głównym miejscu. <Paś baranki moje> było Jego ostatnim poleceniem dla św. Piotra; a ponieważ Jego słowa zawsze należało przede wszystkim rozumieć dosłownie, przypuszczam, że odnosiły się one przede wszystkim do Chleba Życia. To przeciwko temu została skierowana zachodnioeuropejska rewolta (czy też Reformacja) – przeciwko <bluźnierczej bajce Mszy> – a wiara była zaledwie fałszywym tropem. Moim zdaniem największą reformę naszych czasów przeprowadził św. Pius X, przewyższając wszystko, choć też ogromnie potrzebne, co później osiągnie Sobór”.

Drugim niezwykle istotnym elementem jego światopoglądu był reakcjonizm. W jednym ze swych listów do Christophera nazywa siebie i jego reakcjonistami i zastanawia się, czy w nadchodzących czasach dla takich ludzi będzie jeszcze miejsce. Reakcyjność Tolkiena polegała oczywiście przede wszystkim na jego przywiązaniu do Kościoła i tradycji (szeroko pojętej). Nigdy nie krył swego niezadowolenia z nowoczesnych projektów politycznych, także takich jak Imperium Brytyjskie. Zawsze czuł się Anglikiem, a nigdy obywatelem brytyjskim, o czym wspomniał przyjmując Order Imperium Brytyjskiego. Nigdy też nie korzystał ze związanego z tym odznaczeniem tytułu szlacheckiego. Mimo tej niechęci był monarchistą, a także wyrażał swe głębokie przywiązanie do brytyjskiej monarchii i osoby królowej (co w kontekście legitymizmu katolickiego stawia Tolkiena w nie najlepszym świetle, bo dobrze wiadomo, że od 1707 roku władcy zasiadający na tronie w Londynie zasiadają na nim nielegalnie, czyli mówiąc wprost – są uzurpatorami).

Elementy monarchistyczne są ciekawym aspektem także jego twórczości. Są one doskonale przedstawione we Władcy Pierścieni. Jeden z głównych bohaterów, Aragorn, jest potomkiem i następcą królów, prawowitym pretendentem do tronu Gondoru. Pretendentem, gdyż przez tysiąc lat jego przodkowie tułali się po pustkowiach walcząc z siłami zła i wyczekując momentu, w którym będą mogli upomnieć się o swoje prawa. Pod tym względem jest niezwykle podobny do Ludwika XX Burbona, legitymistycznego pretendenta do tronu Francji, z tą jednak różnicą, że przodkowie tego ostatniego tronu zostali go pozbawieni nieco ponad dwieście lat temu. Również majestatyczna scena koronacji i królewskich zaślubin pod koniec powieści jest do cna monarchistyczna.

Dość dużo o reakcyjności Tolkiena mówi też jego sympatia do generała Franco. Pisarz dobrze wiedział, że dla Kościoła i cywilizacji zachodniej nastały trudne chwile, zdawał sobie też sprawę, że za jego czasów jednym z najważniejszych pól bitwy między starym porządkiem a nowym nieporządkiem (chaosem) jest właśnie Hiszpania, a wodzem sił dobra może w tej bitwie być generał Franco. Tym intuicjom dawał wyraz w swoich listach, przy okazji utyskując na propagandę, jaką uprawiały angielskie gazety, przedstawiając Generała i całą wojnę w Hiszpanii tendencyjnie, z lewicowych pozycji.

„(...) Nie da się utrzymać religii bez Kościoła i duchowieństwa, a to oznacza zawodowców: księży i biskupów – a także zakonników. Cenne wino musi (na tym świecie) mieć butelkę albo jakiś jej mniej wartościowy substytut. Jeśli chodzi o mnie, to staję się raczej mniej niż bardziej cyniczny – pamiętając o własnych grzechach i szaleństwach; zdaję sobie też sprawę, że ludzkie serca nie są tak często złe jak ich czyny, a bardzo rzadko tak złe, jak ich słowa. (Szczególnie w naszej epoce, epoce szyderstwa i cynizmu. Jesteśmy bardziej wolni od hipokryzji, ponieważ „nie uchodzi“ głosić własnej świętości czy przyznawać się do szlachetnych porywów duszy; lecz jest to także era odwróconej hipokryzji podobnej do szeroko obecnie rozpowszechnionego odwróconego snobizmu: ludzie utrzymują, że są gorsi niż w rzeczywistości)...”

Katolickie i reakcyjne wątki są widoczne także jego twórczości. Sam Tolkien przyznawał, że Władca Pierścieni jest powieścią z gruntu katolicką, w taki sposób właśnie pisaną. Szczególnie widoczne jest to w postaci Galadrieli, która wiele swych rysów zawdzięcza osobie Matki Boskiej. Również kwestia religii w dziełach Anglika została podporządkowana nauczaniu Kościoła. W świecie Tolkiena (który de facto jest naszym światem) jest tylko jeden Bóg, który stworzył Valarów i Majarów, którzy są odpowiednikami archaniołów i aniołów (kwestia nazewnictwa jest drugorzędna). Mamy tu także bunt części Majarów pod wodzą Melkora i stworzenie świata przez Jedynego. W świecie stworzonym istnieją istoty rozumne, elfowie i ludzie, które wiedzą o Bogu, ale go nie czczą (z wyjątkiem królów Numenoru i Gondoru). Byłoby to niemożliwe, gdyż żyją one jeszcze przed Abrahamem, Mojżeszem i przed Panem naszym Jezusem Chrystusem – w każdym razie tak to, najogólniej rzecz biorąc, przedstawiał sam Tolkien.

Tak więc Tolkien był wzorowym katolikiem, a w dodatku reakcjonistą. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że większą część życia spędził w kraju kojarzonym od czasów Henryka VIII Tudora z protestantyzmem. Należał także do narodu, który w większej części jest identyfikowany z którąś ze wspólnot protestanckich. Jednakże do tego samego narodu należeli i w tym samym kraju mieszkali św. Tomasz Morus, św. Jan Fisher i inni święci męczennicy, zamęczeni na polecenie wspomnianego Henryka VIII i innych protestanckich władców Anglii. Jak widać, posiew krwi męczeńskiej nigdy nie pozostaje bezowocny.

"W ostatecznym rozrachunku wiara jest aktem woli, napędzanym miłością. Naszą miłość może ochłodzić, a wolę nadszarpnąć widok wad, szaleństwa, a nawet grzechów Kościoła i jego duchownych, ale nie sądzę, żeby ktoś, kto raz zyskał wiarę, porzucał ją z tych powodów (a już z pewnością nie ktoś mający jakąkolwiek wiedzę historyczną). <Zgorszenie> co najwyżej wywołuje pokusę – jak nieprzyzwoitość wywołuje pożądanie, którego nie stwarza, lecz budzi. Jest to wygodne, ponieważ odwraca naszą uwagę od nas samych i naszych win, pozwalając na znalezienie jakiegoś kozła ofiarnego. Lecz akt woli wiary nie jest pojedynczym momentem podjęcia ostatecznej decyzji: jest to stały, bez końca powtarzany akt-stan, który musi wciąż trwać, a zatem modlimy się o <ostateczną wytrwałość>. Stale tkwi w nas pokusa <niewiary> (która w istocie oznacza odrzucenie naszego Pana i Jego twierdzeń). Jakaś nasza cząstka pragnie znaleźć dla niej usprawiedliwienie poza nami samymi. Im silniejsza jest ta wewnętrzna pokusa, tym łatwiej i mocniej gorszą nas inni".


[Źródło: „Kontrrewolucja”]