Dołowanie w pięknym mieście, czyli Oslo w obiektywie Triera

poniedziałek, 15 października 2012 21:35 Michał Warecki
Drukuj

Tags: Film | Kultura

 Oslo, 31 sierpnia w reżyserii Joachima Triera wita nas pięknymi obrazami stolicy Norwegii. Prawie idyllicznymi, można powiedzieć. Niestety sielanka zostaje przerwana przez człowieka próbującego popełnić samobójstwo. I jedna doba z jego życia będzie głównym motywem tego filmu.

Postać ta to Anders (świetny w tej roli Anders Danielsen Lie). Anders właściwie nie wie, co ma zrobić ze swoim życiem. To ostatni dzień jego terapii narkotykowej. Gdy wychodzi na miasto, próbuje odnowić kontakty ze starymi przyjaciółmi i swoją rodziną. Niektórzy przyjmują go z otwartymi rękoma, inni – w szczególności siostra – traktują jak odpad. I w taki sam sposób on traktuje siebie. Kiedy na rozmowie kwalifikacyjnej zostaje spytany o swą przeszłość – denerwuje się, wychodzi ze swoim listem motywacyjnym i wyrzuca go do kosza.

Dzieło Triera nie jest typowym, standardowym norweskim filmem, gdyż nie znajdziemy w nim happy-endu. Finał zastępują nam tylko piękne zdjęcia pustych miejsc w Oslo, przez które film nas prowadzi. Pustych niczym życie głównego bohatera. Klęską Andersa jest bowiem niemożność pogodzenia się ze swoim losem, wybaczenia sobie oraz – w drugiej części filmu – oparcia się złym wpływom z dawnych środowisk.

Film można traktować jako przestrogę: przeciwko narkotykom, alkoholowi i wszystkiemu, co może zniszczyć ludzkie życie. Jest to jednak tylko kropla w morzu zła, które otacza współczesnego człowieka, a skandynawskiego w specyficznej szczególności. Dlatego ten film może nie jest tak zupełnie odkrywczy (wiemy wszak co toczy wprzęgniętych w postępową socjalizację Norwegów i ludzi Zachodu w ogóle), ale na pewno warty obejrzenia, gdyż jest na swój sposób piękny.

Film będzie z pewnością interesujący dla ludzi z branży, ponieważ niesamowitego wyczucia tematu i reżyserskiej ręki wielu mogłoby się uczyć od Joachima Triera. Same sceny pokazujące miasto mówią więcej niż wszystkie dialogi w filmie, i same, bez list dialogowej, mogłyby stworzyć niesamowity obraz poświęcony egzystencjalnej pustce.

Jest też w tym dziele pewna szczególna scena, którą warto zapamiętać – gdy Anders siedzi w kawiarni i słucha rozmów innych ludzi, ponieważ sam nie ma, i nie potrafi, już z kimś porozmawiać. Można powiedzieć, że on już tylko podsłuchuje rzeczywistość, ale już inaczej nie potrafi sobie poradzić w życiu.

Jednakże, oprócz kilku dobrych momentów, muszę stwierdzić, że nie do końca rozumiem, w jaki sposób taki film wygrał festiwal filmowy w Sztokholmie i stał się norweskim kandydatem do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Ale może jest to wszystko na co współczesnych Skandynawów stać – na beznadziejną egzystencję, którą można przeszczepić w umysły europejskich i amerykańskich odbiorców. Nie było dla mnie zajmującym – może dla nich będzie – patrzenie na kogoś, kto dostał nową szansę w życiu i właśnie ją, z premedytacją, marnuje. Nie podejmuje wyzwania i uchyla się od walki. I to potomek Wikingów i dywizji „Wiking”! Porażające! Dobrze chociaż, że mimo dołującej fabuły, to jednak pejzaże Oslo w pełni rekompensują depresjogenny odbiór obrazu Triera.

 


Oslo, 31 sierpnia (Oslo, 31. august), reżyseria: Joachim Trier, scenariusz: Joachim Trier, Eskil Vogt, produkcja: Norwegia, premiera: maj 2011, w rolach głównych: Anders Danielsen Lie (Anders), Hans Olav Brenner (Thomas),Ingrid Olava (Rebecca), Øystein Røger (David)