Chuć stonowana. Literatura erotyczna w epoce wiktoriańskiej

piątek, 15 stycznia 2010 15:22 Andrew Lloyd Kultura - Literatura
Drukuj

Tags: Kultura | Literatura

Beatrycze należy do najlepszych, a zarazem do najbardziej zmysłowych, powieści erotycznych, jakie ukazały się u schyłku epoki wiktoriańskiej. Wydano ją po raz pierwszy drukiem w Paryżu około roku 1920, atoli ponieważ wiele publikowanych potajemnie u schyłku XIX wieku powieści bezpowrotnie zaginęło, można przypuszczać, iż istniały wcześniejsze edycje. Sama postać Beatrycze stanowi stosunkową rzadkość w literaturze erotycznej: młoda ta kobieta nie jest bowiem bohaterką "papierową", ale wręcz przeciwnie: została sportretowana bardzo wyraziście, anonimowy autor oddał w najdrobniejszych wręcz szczegółach rozmaite odcienie jej nieśmiałości, rozterek duchowych i pragnień.

Dzięki Beatrycze - czy też narratorce tej powieści - przenosimy się w subtelny, wyrafinowany świat. W przeciwieństwie do wielu wiktoriańskich bohaterów i bohaterek literackich, sama Beatrycze nie szlachetnieje w miarę postępu fabuły, choć czytelnik masochista, albo czytelniczka masochistka mogą być odmiennego zdania. Mimo to, w jej charakterze leży tak intensywna zmysłowość, iż byłoby niezwykle trudno znaleźć podobną postać w literaturze "jej" czasów - jeśli oczywiście akcja powieści rozgrywa się pod koniec ubiegłego stulecia. Należy sądzić, iż w domyśle odpowiada prawdzie, choć dysponujemy jedynie garstką przesłanek. Fabułę niektórych powieści erotycznych nietrudno umiejscowić w czasie. Ich styl posiada specyficzne, właściwe sobie cechy - na przykład lekkość i jowialność; żaden z późniejszych potencjalnych naśladowców nie zdołałby żadną miarą nadać takiego stylu swojemu dziełu - rozdział po rozdziale. Niekiedy można określić czas powstania danej powieści dzięki wzmiankom raczej o przedmiotach, aniżeli osobach: dotyczy to na przykład powieści Rosa Fielding (powstałej około roku 1862), gdzie wspomina się o rozciętych w kroku damskich majtkach. Dziwne (lub nie), ale aż do tamtych czasów kobiety pochodzące ze wszystkich klas społecznych wcale nie nosiły majtek. Majtki rozcięte w kroku weszły w użycie we wczesnych latach sześćdziesiątych XIX wieku (początkowo we Francji), zaprojektowano je zaś w celu umożliwienia kobietom folgowania "naturalnym odruchom" bez zdejmowania tej części garderoby. Zważywszy na noszone w tamtych czasach ciężkie, obfite suknie, pod którymi znajdowało się (często) wiele halek, należy uznać ów wynalazek za w znacznej mierze praktyczny. To jasne, jakikolwiek późniejszy naśladowca mógł umieszczać takie wzmianki w utworze własnego pióra, jednak musiałby czynić to subtelnie, co przypadkowym autorom dzieł erotycznych (nic bowiem nie wiadomo o twórcach "zagorzałych") na ogół nie przychodzi sprawnie.

Powyższe uwagi dotyczą również garstki takich drobiazgów w Beatrycze. Tych ostatnich nie jest co prawda zbyt wiele, ale są. Najbardziej intrygującą jest zwłaszcza kwestia oświetlenia gazowego - a raczej jego braku w okresie, w którym rozgrywa się akcja powieści. Lampami gazowymi po raz pierwszy oświetlono w Anglii londyńską ulicę Pall Mall; wcześniej, w roku 1807, zastosował je William Murdoch. W roku 1818 oświetlenie gazowe posiadły już Edynburg i Glasgow, jednak w następnych latach na obszarach, które obecnie nazwalibyśmy "miejskimi", przyjmowało się ono nierównomiernie i powoli. Siatki żarowe, umożliwiające bezpieczne stosowanie gazu w domu, weszły w użycie dopiero w roku 1866. Natomiast oświetlenie elektryczne zaczęło się pojawiać w roku 1875. Pierwszym budynkiem publicznym, który oświetlono prądem był gmach londyńskiego teatru "Savoy", a działo się to w roku 1881. "Oświetlenie elektryczne znano tylko w Londynie, nadto, jak utrzymywano, posiadłość wujostwa była zbyt oddalona od stolicy hrabstwa, żeby opłacało się prowadzić stamtąd przewody gazowe", mówi Beatrycze. Jej słowa wydają się całkowicie odpowiadać prawdzie nie tylko pod względem treści, ale i formy. Przychodzą tu na myśl słowa Waltera, bohatera innej wiktoriańskiej powieści erotycznej My Secret Life; w trakcie pogoni za młodą dziewczyna (on sam miał zapewne około dwudziestu pięciu lat) wygłasza on takie oto spostrzeżenie: "wtedy wagony kolejowe trzeciej klasy nie były oświetlone". Wypowiedź Waltera pozwala stwierdzić, iż ów fakt miał miejsce przed rokiem 1838, kiedy to premier Gladstone zarządził, iż również te wagony mają otrzymać oświetlenie.

W rozdziale dwudziestym powieści znajdujemy inny malowniczy a zarazem znaczący szczegół. Oto fragment: "Z kuchni dochodziła woń masła, sera i ziół. Współgrał z nią zapach pozostałego od śniadania chleba. W kamionkowych naczyniach okrytych gęstą tkaniną oczekiwało mleko. W spiżarce o wyłożonych kamiennymi płytkami ścianach lśniły na liściach sałaty, niczym diamenty, krople wody." Czytelnik jakby doświadcza tutaj, wszystkimi zmysłami, czegoś, co trwało przez moment dawno, dawno temu. Użycie słowa "współgrał" wieńczy ów obraz.

A zatem, wedle wszelkiego mniemania, mimo często pojawiającego się "nietypowego" dla tego rodzaju literatury stylu (co niekiedy skłania do umiejscowienia akcji Beatrycze "w późniejszym okresie"), można podać przybliżoną datę powstania tego utworu: były to lata między rokiem 1885 a 1895.

Niekiedy styl samej powieści przybiera osobliwą formę. Są zdania, które trącą surrealizmem. Weźmy na przykład początek: "Sufity w domu mojego męża były zbyt wysokie. Pierzchały ode mnie." Widać też nieco stan ducha niedoszłego poety: "Leżeliśmy wtedy oboje na lace, patrzyliśmy na roziskrzone skrzydła, ptasie skrzydła, motyle."

Skądinąd przeświadczenie, jakoby wiktorianie "w ogóle tak nie pisali" byłoby błędne, ażeby jednak ustalić, jak właściwie oni pisali, musimy skupić uwagę raczej na poetach aniżeli na prozaikach. Utwory Roberta Browninga stanowią dowód na to, iż twórcy obdarzeni wyobraźnią, działający w okresie od połowy aż do schyłku XIX wieku, nie zawsze używali "napuszonego języka". Dokonując ogromnego skoku od efemerycznego dziełka erotycznego ku literaturze zgoła innego wymiaru, można wymienić jako przykład niewiarygodną grę słów, oraz "rytm wybuchowy", wynalazek innego wielkiego poety angielskiego G. M. Hopkinsa, którego pierwszy obszerniejszy utwór ukazał się w roku 1875. Tym, którzy nie znali wcześniej jego wierszy, trudno zapewne "uwierzyć", iż spod pióra wiktorianina mogły wyjść takie oto wersy:
Ujrzałem dziś rano wybrańca poranku,
królewicza krainy Światła,
świadka świetności świtania, Sokoła ...

Oczywiście nie sposób nawet porównywać mistrzowskiego języka Hopkinsa z językiem tak banalnego erotycznego dziełka jakim jest Beatrycze. Można atoli snuć domysły, iż anonimowy autor tej powieści musiał wchodzić w coraz częstsze kontakty z taką literaturą, jeśli zakładamy, iż Beatrycze nie powstała w okresie, w którym rozgrywa się jej akcja, tylko później - nawet na początku lat dwudziestych naszego stulecia. Autor (albo autorka) był (była) wtedy w średnim wieku, toteż wystarczająco dobrze zachował(a) w pamięci przynajmniej lata dziewięćdziesiąte, i nietrudno mu (jej) przyszło oddanie realiów tego okresu. Właśnie bowiem w latach dwudziestych pisarze zaczęli świadomie eksperymentować, co znajduje odzwierciedlenie na przykład w powstałych w Paryżu utworach Gertrudy Stein ("róża jest różą jest różą  jest różą").

Tyle, jeśli chodzi o styl. Nawet dwadzieścia lat temu treść książki uznanoby za skandaliczną, ponieważ choć ława przysięgłych londyńskiego sądu kryminalnego Gid Bailey uchyliła wtedy (ku irytacji sędziego) zakaz druku i rozpowszechniania pełnej wersji powieści Kochanek lady Chatterley D.H. Lawrence'a - mimo zawartych w niej opisów seksu analnego i tak dalej - książki będące kamieniami milowymi tego gatunku literatury, choćby Last Exit to Brooklyn, jeszcze się nie ukazały.

To prawda, w Beatrycze znajdują się opisy "biczowania", nigdy jednak nie emanuje z nich brutalność. Nie ulega wątpliwości, iż anonimowy autor powieści nie chciał, żebyśmy my, czytelnicy, uznali je za brutalne. Uczestnikami scen chłosty są osoby, które najwyraźniej nie zaakceptowały charakteru łączącej je więzi, albo też dopiero zaczynają go akceptować. Zgoda, pozostają one w stosunkach w pewnej mierze czułych (choć chciałoby się rzec, iż zdradliwa to czułość). W poczynaniach bohaterów raczej nie sposób doszukać się sadyzmu, choć niekiedy ocierają się one o masochizm. O "udzielaniu nauk" osobie chłostanej przez chłoszczącego można przeczytać w każdej książce reprezentującej literaturę fetyszystyczną tego samego rodzaju, co Beatrycze. Muszą paść znane słowa: "to dla twojego dobra", które czytelnikom przywodzą na myśl sceny z dzieciństwa, w którym tkwią korzenie takiego działania. Kara jest szczęściem.

Jak na powieść osadzoną w realiach epoki późnowiktoriańskiej, osobliwe są zaiste niektóre fragmenty garderoby postaci. Spódnice bywają zbyt krótkie, suknie zbyt obcisłe, pończoch nie podtrzymują podwiązki tylko metalowe opaski. Niemniej jednak, żaden szczegół nie został tu "wyssany z palca", trzeba powiem pamiętać o dziwacznych kostiumach teatralnych jakich wtedy używano, jak również o tym, iż w owych czasach tancerze występowali na scenie w obcisłych i cielistych trykotach, w których ich postacie wydawały się nagie. Pewna znana londyńska kurtyzana przybyła kiedyś na bal przyodziania jedynie w lekki płaszcz, który rozchylała, jak mówiono, po to, żeby wszyscy mogli się naocznie przekonać, iż nie ufarbowała owłosienia łonowego. W najbliższym otoczeniu wielu zamożnych wiktorian, wzorem starożytnych Greków i Rzymian łamano konwencje społeczne. W tej mierze zaiste nic się nie zmienia. Erotyzm, czy też wolność seksualna, nie jest - wbrew częstym mniemaniom - wynalazkiem drugiej polowy XX wieku.

Zajęcia jakim oddaje się obsesyjnie "klan" Beatrycze są oczywiście szczególnego rodzaju. Trwają bez końca rządzone własna, niezgłębioną logika, aż wreszcie, w pewnym sensie, niemal zaczynamy wierzyć w istnienie głównej bohaterki, podczas gdy byłoby nam nieco trudniej uwierzyć w istnienie, powiedzmy, Rosy Fielding. A jednak mimo obsesji, jakim podlegają postacie tej powieści, bynajmniej nie jest ona przeznaczona jedynie dla wąskiego i specyficznego grona czytelników, czyli dla fetyszystów. Nieprzyzwoite słowa padają w niej znacznie rzadziej niż w ogóle w literaturze erotycznej, natomiast przenika ją nastrój seksualności, niekiedy raczej tylko sugerowanej niż namacalnej. Występujące niekiedy zwięzłości, w rodzaju: "Panowie brali po kolei każdą z nich. To były proste dziewczyny - jak sądzę, zwykłe dziewczyny polne, oddane takim lubieżnością, tuzinkowego zaiste autoramentu." inni autorzy rozszerzyliby je bez wahania o pikantne szczegóły.

Użycie słów "dziewczyny polne" (młode dziewczęta zatrudnione w polu wiosną i latem) jest dodatkowa wskazówką pozwalającą ustalić, kiedy żył autor powieści. Jest bowiem niezmiernie mało prawdopodobne, iż jakiemukolwiek autorowi tworzącemu znacznie później, przyszedłby do głowy podobny termin, albo też - iżby go w ogóle znał. Przytoczony powyżej fragment przywodzi nam również na myśl "dwa narody" Disraeliego, szlachtę oraz "innych". Ci "inni" mogli być wykorzystywani, już to seksualnie, już to w charakterze siły roboczej, często zaś na oba sposoby. Dziewczyna podająca do stołu (znów powracamy do Waltera) nie była w domu "dżentelmena" kimś niezwykłym. A jeśli zaszła w ciążę, można ją było odprawić.

Beatrycze zamieszkuje swój własny świat. Wszystkie fetyszystyczne światy są światami zamkniętymi, w tym jednak wypadku fabuła zyskuje, a do tego nie wymaga wyjaśnień. "Oczyszczona" dzięki karom jakich doznaje - przy czym żadnej z tych kar nie można określić mianem "okrutna" - Beatrycze realizuje się bynajmniej nie w mniejszej mierze niż wiktoriański bohater literacki, który z tchórza przeistacza się w bohatera. Możemy, jak już wspomniałem, niemal uwierzyć w jej istnienie, tak jak wierzymy w istnienie niektórych bohaterów telewizyjnych oper mydlanych. Atoli, choć niekiedy zmiany usposobienia Beatrycze dodają jej ponętności, nie możemy uwierzyć w nią sama, tak jak nie możemy uwierzyć w Supermana, czy Batgirl. To zresztą znakomicie się składa, gdyby bowiem Beatrycze stała się na wskroś "prawdziwa", wiele straciłaby w naszych oczach, albo też zamieniłaby się w jakiegoś potwora.

Beatrycze spowija jej własna nierealność - co powinno dotyczyć wszelkich postaci literackich. Są one owadami zatopionymi w kawałkach bursztynu. Dotknąć ich nie sposób. Ona sama przynajmniej nie ucieka się jednak do okrucieństwa jako takiego. Całkowita "niemoralność" stanowi w jej świecie konwencje. Większość życia Beatrycze - bohaterki pornotopii przypada na lato, jedynie z rzadka następują retrospekcje dotyczące wiosny, czy jesieni. Opisy stosunków seksualnych (jeśli już się one odbywają) są nader stonowane. Nie ma mowy o niezliczonych kopulacjach, o których czyta się niemal na każdej stronie większości wiktoriańskich powieści erotycznych. Panuje tutaj poczucie "realności", choć osobliwej i dziwacznej. Mężczyźni wyczerpują się seksualnie w stosunkowo krótkim czasie, stają się przeto niewolnikami. Jedynie kobiety, hołdujące biseksualności, mogą ostatecznie działać wedle własnej woli. Beatrycze można by zaiste nazwać najbardziej radykalną członkinią ruchu wyzwolenia kobiet - by to udowodnić, nie musi nawet dokonywać widowiskowych gestów. Mimo to jest ona na tyle chytra, by wywołać u mężczyzn równie wielkie pożądanie jak jej siostra. Być może na tym polega sztuka.