Miserere mei, Deus, czyli ekspiacja księcia Venosy

czwartek, 14 stycznia 2016 11:37 Ebenezer Cook
Drukuj

Tags: Muzyka | Wiara

 

Był jednym z najbardziej oryginalnych i niezwykłych kompozytorów włoskich późnego renesansu. Jego skrajnie awangardowa twórczość pozostawała wyjątkiem w tamtej epoce. Znajduje ona analogie dopiero w czasach Wagnera, wśród twórców późnego romantyzmu, posługujących się krańcowo schromatyzowanym językiem muzycznym. Równie niezwykła była jego biografia, naznaczona potrójnym zabójstwem, chorobą psychiczną, szaleństwem.

Współcześni widzieli w nim wcielenie diabła, a zła legenda żyje do dziś w ruinach jego zamku, o czym opowiada znakomity filmowy dokument Wernera Herzoga Śmierć na pięć głosów. Nazywał się Don Carlo Gesualdo i był księciem Venosy.

Gesualdo da Venosa był jednym z pierwszych kompozytorów w muzyce europejskiej – o ile w ogóle nie pierwszym – których własna biografia odcisnęła tak silne piętno na ich twórczości. Może być duchowym patronem wielu artystów, którzy zapewne w ogóle nie wiedzieli o jego istnieniu: Ludwiga van Beethovena , Franciszka Schuberta i Roberta Schumanna, Piotra Czajkowskiego i Hugona Wolfa. Gesualdo był też pierwszym twórcą muzyki o tak ekstrawertycznym charakterze i tak wielkim ładunku niczym nieskrępowanej ekspresji. Ekspresji, która łamie wszelkie artystyczne konwencje i style, która jest erupcją wyobraźni, przekraczającej każde istniejące granice. Jego biografia i twórczość byłyby znakomitym obiektem badań psychologicznych, psychoanalitycznych i psychiatrycznych, gdyby nauki te istniały na przełomie XVI i XVII wieku.

W tamtych czasach wszelkie psychiczne anomalie tłumaczono w jeden możliwy sposób – opętaniem przez diabła i demony. To opętanie miało jednak swoje ważkie konsekwencje w sztuce. Dawniej mówiło się wiele o awangardowych aspektach muzyki Gesualda. Jest to jednak nieuzasadnione w tym sensie, że każda awangarda coś wyprzedza i że w końcu znajduje swoją bezpośrednią kontynuację, tymczasem w przypadku sztuki księcia Venosy takiej kontynuacji nie było, chyba że uznamy za nią doświadczenia kompozytorów neoromantycznych tworzących trzysta lat później, co nie ma jednak większego sensu. Sam Gesualdo odwoływał się w swoich teoriach do chromatycznego i enharmonicznego systemu skal starożytnych Greków, zresztą także w sposób wątpliwy, była to bowiem wiedza czerpana z teorii renesansowych, które starożytność widziały po swojemu. Niezwykle oryginalny styl Gesualda, śmiałość jego doświadczeń brzmieniowych i harmonicznych, a także wszelkie odstępstwa od obowiązujących ówcześnie konwencji muzycznych były raczej rezultatem jego gwałtownej natury i skomplikowanej osobowości, niż efektem intelektualnych dociekań i spekulacji. Także pod tym względem książę Venosy był bardzo nowoczesnym w naszym rozumieniu artystą, w jego epoce bowiem muzyka cały czas była jeszcze przede wszystkim wiedzą, dopiero potem sztuką, czyli spontanicznym aktem twórczym. Polegała na mistrzowskim posługiwaniu się konwencją i stylem, a nie na gwałtownym burzeniu wszystkiego, co stanowiło o jej doskonałości. Rozwój dotyczył poszczególnych elementów techniki kompozytorskiej, ale nigdy nie polegał na łamaniu wszelkich istniejących praw, czego dopuścił się Gesualdo w swej niezwykłej polifonii i zadziwiającej harmonice. Pierwszym programowym burzycielem zastanych porządków był Ludwig van Beethoven, a postawienie wszystkiego na opak to pomysły XX wieku. Być może dlatego na Gesualda powoływało się wielu twórców XX-wiecznej awangardy. Odnajdywali w jego muzyce nie tylko niezwykłe pomysły harmoniczne, także typową dla sztuki XX stulecia alienację, odosobnienie i neurotyczną osobowość.

Carlo Gesualdo urodził się około roku 1560. Od młodych lat uczył się muzyki pod okiem wybitnych kompozytorów swojej epoki – Pomponia Nenny i Luzzasca Luzzaschiego. W wieku 25 lat, po śmierci starszego brata, został panem Venosy, jedynym spadkobiercą swego rodu. Rok później poślubił swą kuzynkę, Marię d’Avalos, jedną z najpiękniejszych kobiet we Włoszech. Kiedy po czterech latach, w roku 1590, w wyniku zastawionej przez siebie pułapki przyłapał ją z kochankiem, równie urodziwym Fabriziem da Carafa, który był obiektem westchnień młodych włoskich dam, zamordował ich oboje. Uśmiercił też w okrutny sposób swoje dziecko, podejrzewając, że nie on był jego ojcem. Był to moment zwrotny w jego biografii, który wyzwolił postępującą od tej pory chorobę psychiczną, manię prześladowczą, opętanie śmiercią, o której tak wiele mówił w swoich madrygałach. Naznaczony piętnem potrójnego mordercy, ukrywał się najpierw w jednym ze swoich zamków, a następnie podróżował po Włoszech, by uniknąć zemsty rodziny zamordowanej żony. Prawdopodobnie spędził jakiś czas we Florencji i zetknął się osobiście z twórcami słynnej już wtedy "Cameraty florenckiej" (ugrupowania artystów dążących do wprowadzenia nowego stylu w muzyce, opartego na monodii akompaniowanej).

W roku 1594 Carlo Gesualdo ożenił się powtórnie za namową rodziny z Eleonorą d’Este, księżniczką Ferrary, ale nie było to małżeństwo szczęśliwe. Książę nie umiał już odnaleźć spokoju i psychicznej równowagi. Uciekał przed sobą w świat dźwięków, tworząc zdumiewające świadectwa własnego obłędu. Wyprzedził w tym o blisko dwieście lat ekstrawertyczną twórczość romantyków i o blisko trzysta lat nowożytną psychoanalizę. Otaczał się czołowymi artystami ówczesnych Włoch.

Założył własną akademię poetycko-muzyczną, do której należeli wybitni twórcy szesnastowiecznego madrygału: Nicola Vicentino i Luzzasco Luzzaschi. Przyjaźnił się z wielkim poetą tamtej epoki Torquatem Tassem, autorem sławnej epopei Jerozolima wyzwolona. Umarł – pogrążony jak Tasso – w całkowitym obłędzie 8 września roku 1613 w Neapolu. Pozostawił po sobie muzykę niezwykłą i chorą zarazem w rozumieniu ówczesnej estetyki, docenioną dopiero w wieku dwudziestym.

Carlo Gesualdo był jednym z najwybitniejszych twórców madrygałów późnego renesansu. Napisał ich blisko 150 i wydał w sześciu księgach, opublikowanych w latach 1594–1611. Bardzo starannie dobierał teksty, preferując przede wszystkim poezję zdominowaną tematem śmierci, cierpienia i przemijania. Muzyka znakomicie oddawała te ponure pesymistyczne nastroje. Niespotykana dotąd gwałtowna ekspresja, ogromna siła wyrazu, niespodziewane kontrasty fakturalne, dynamiczne, agogiczne i rytmiczne, a nade wszystko zdumiewająca, manierystyczna, wybujała harmonia, z nadzwyczajnie rozwiniętą chromatyką – to najważniejsze cechy tej niezwykłej muzyki. Jej nowatorskie oblicze porównywano często z twórczością awangardowych outsiderów minionego stulecia, przede wszystkim Edgara Varèse’a.

Sztuka Gesualda mieści się na marginesach oficjalnej kultury, wykracza bowiem daleko poza uznane jej normy. Z jednej strony określają ją tak dalekie antypody, jak twórczość poetów przeklętych wszystkich czasów, od Françoisa Villona począwszy, poprzez doświadczenia Baudelaire’a i Lautréamonta, aż po obrazoburcze dla wielu pisarstwo Jeana Geneta, z drugiej strony ucieleśnia obecne od zawsze w sztuce Europy demony, znane z twórczości Boscha, Bruegela, Goyi, Picassa. Muzyczne piekło Hieronima Boscha brzmi muzyką Gesualda. W roku 1611 książę Venosy skomponował cykl responsoriów na Wielki Tydzień i pokutny psalm Miserere mei, Deus. Dwa lata przed śmiercią zwrócił się ku muzyce religijnej z wewnętrznej potrzeby ekspiacji.

Jego niezwykle śmiałe pomysły harmoniczne powróciły raz jeszcze, tyle że ubrane tym razem w rytuał uświęconej tradycją religijnej formy. To ze wszech miar zdumiewające dzieło jest świadectwem wiary tragicznej, rozdartej między piekłem własnej duszy a tym bardziej oczekiwaną potrzebą odkupienia poprzez sztukę. Najbardziej osobistą modlitwą Carla Gesualda jest pokutny psalm Miserere mei, Deus. Książę Venosy poddał się w nim całkowicie tradycyjnej formie: wersety chorałowe przeplatają się tu z wersetami wielogłosowymi. Są w tej polifonii ślady niezwykłych doświadczeń harmonicznych Gesualda, jednak całość zadziwia spokojem, łagodnym brzmieniem i osobliwym światłem, którego nie znajdziemy w jego madrygałach.

Wielki muzyczny wizjoner i trzykrotny morderca pożegnał się w ten sposób z życiem, które mogło go obdarować zwyczajnym szczęściem, a przyniosło doświadczenia ekstremalne: największego zła i bezgranicznego cierpienia.

 



Gesualdo nie pozostawił pamiętników ani listów. Swoje przeżycia zapisał dźwiękami. I długo jeszcze nie będzie kompozytora, którego biografia wywarłaby tak silny wpływ na jego muzykę. Sześć ksiąg zawierających około 150 pięciogłosowych madrygałów ujawnia udrękę, ból i niepokój kompozytora. Poetyckie teksty traktują o cierpieniu, przemijaniu, rozpaczy i śmierci. Muzyka ukazuje ponury i pesymistyczny nastrój. W tym celu artysta stosuje bardzo wiele chromatyki, zaskakujących połączeń dysonansowych akordów oraz duże skoki w melodiach poszczególnych głosów, a także silne kontrasty dynamiczne i gwałtowne zmiany tempa. Madrygały mają formę przekomponowaną, to znaczy, że każda zwrotka wiersza posiada inne opracowanie muzyczne.

Pod koniec życia Gesualdo opublikował jeszcze w Neapolu swoje kompozycje sakralne. Były to dwie księgi motetów – Sacrae Cantiones oraz sześciogłosowy cykl responsoriów na Ciemne Jutrznie (Tenebrae). Najpiękniejsze z nich to: In monte Olivetti, Tristis est anima mea, Tenebrae factae sunt, Sicut ovis i O vos omnes. Kompozytor zmarł w osamotnieniu w Avellino w 1613 roku.

W 1592 roku książę Carlo ufundował w Gesualdo klasztor dla oo. kapucynów oraz kaplicę Santa Maria della Grazie. W kaplicy znajduje się obraz pędzla Giovanniego Balducciego, zatytułowany Il Perdono di Carlo Gesualdo. Obraz ma formę tryptyku i nawiązuje do sceny Sądu Ostatecznego. U góry, w przestrzeni niebiańskiej, ukazany jest, zasiadający na tronie Chrystus-Pantokrator; obok stoi Archanioł Michał i cała rzesza świętych; u stóp tronu Maryja wstawia się za grzesznikami. Na ziemi stoją Carlo i Eleonora, a także św. Karol Boromeusz – to wuj księcia, który prosi o miłosierdzie dla nich. W dolnej części obrazu (w czyśćcu) widać postacie Marii i don Fabrizia, a także wyciągających ich z płomieni aniołów. Il perdono to znaczy przebaczenie. Kto zatem i komu przebacza? Obraz nie ukazuje tego wprost. A może wszyscy przebaczają i wszyscy dostępują przebaczenia?

Ostatnim dziełem Gesualda jest psalm pokutny Miserere mei, Deus. Muzyczna forma psalmu jest bardzo prosta – wersety chorałowe przeplatają się z wersetami polifonicznymi. Tu już nie ma dysonansów i skoków melodii, a tylko łagodność. To osobista modlitwa kompozytora. Można usłyszeć w niej łzy skruchy, pokorną prośbę, stopniowe wyciszenie i uspokojenie. Muzyka sugeruje, że prośba łotra została wysłuchana. Miserere mei, Deus...