A.D.: 15 Październik 2024    |    Dziś świętego (-ej): Florentyny, Ambrożego, Gawła

Patriota.pl

Najdalej dojdzie ten, kto podąża samotnie.
Louis-Ferdinand Céline

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Opiniotwórczy bełkot, czyli ostatnie dni Pompei

Drukuj
Ocena użytkowników: / 2
SłabyŚwietny 

Tags: Hic et nunc | Lewiatan

 

Przywiązania do euro rządzących polską sabotażystów nie osłabiają nawet doniesienia brytyjskiego tygodnika „The Economist”, który w ostatnim numerze ogłosił, że koniec euro jest bliski. Ratunek leży – uważa brytyjski tygodnik – w redukcji deficytów, spłaceniu kredytów, poprawie konkurencyjności poszczególnych krajów. Czy aby na pewno?

W opinii periodyku rozwiązanie europejskie musi znaleźć szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, bo na kunktatorskiego francuskiego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego i skąpą kanclerz Niemiec Angelę Merkel nie ma co liczyć ze względu na brak jednomyślności. „Economist” ostrzega, że jeśli nie zostanie wypracowany kompromis, wspólna waluta upadnie i „nikt nie zostanie oszczędzony”. Zdaniem tygodnika sytuacja nie jest jeszcze bez wyjścia i ratunek może przyjść poprzez „indywidualne działania redukujące deficyty, spłatę długów i poprawienie konkurencyjności”. Gazeta postuluje przyznanie „na krótką metę” wolnej ręki Europejskiemu Bankowi Centralnemu, by „interweniował bez ograniczeń”, bo „tylko tak można oszukać widmo apokalipsy”.

Oczywiście rady „Economista” są warte tylko tyle, aby potłuc je o kant stołu, bowiem nie rzecz w rzucaniu haseł o redukcji deficytów, spłacaniu kredytów i poprawie konkurencyjności, lecz w całkowitej przebudowie ustroju gospodarczego Unii Europejskiej. Potrzeba głębokich zmian systemowych, poprzedzonych całkowitą zmianą podejścia do gospodarki. Przyczyna obecnego kryzysu jest prosta – opartą silnie na prawie naturalnym gospodarkę rynkową zastąpiła całkowicie oderwana od zasad moralnych centralnie sterowana gospodarka oligarchiczno-hazardowa.

Oczywiście trzeba jak najszybciej zlikwidować deficyty i spłacić długi, ale nie uda się tego zrobić bez przywrócenia wolnego rynku, którego w Unii Europejskiej już dawno nie ma. Bo co to za wolny rynek, gdzie na danym obszarze działa 2, 3 góra 5 podmiotów, a nawet i 10 niczego tu nie zmienia. Drapieżny fiskalizm, który generuje olbrzymie koszty prowadzenia działalności gospodarczej, wespół ze skrajnym przeregulowaniem gospodarki, sprzyja jedynie powstawaniu molochów, które w praktyce kontrolują rynek, nie dbając o jakość i narzucając ceny. Z kolei narzucanie nic nie mających wspólnego z wolnym rynkiem kwot produkcyjnych, koncesji, potwornie drogich certyfikatów i wymagających wysokich kosztów wdrażania niczemu innemu niepotrzebnych norm i standardów, uniemożliwia istnienie konkurencyjnego wobec molochów rynku substytutów. Unia Europejska jest gospodarczą patologią. Jak można mówić o poprawie konkurencyjności w sytuacji przekraczającego granice absurdu fiskalizmu i przeregulowania?

Szkoda, że myślenie brytyjskich „ekspertów” z opiniotwórczego „Economista” nie idzie w kierunku czegoś, co przeżywaliśmy na początku lat 90. ub. wieku, a mianowicie „kapitalizmu łóżkowego”. A wystarczyłoby tak niewiele – niskie podatki, likwidacja krępujących ludzką inicjatywę przepisów (co przy okazji odchudziłoby biurokrację) – aby uwolnić niewyczerpane pokłady ludzkiej energii i kreatywności. Nie chodzi o to, aby z niewielu podatników wycisnąć jak najwięcej (a z tym mamy do czynienia w UE), lecz o to, aby podatników było jak najwięcej. Wtedy jest mniej kosztownych dla państwa bezrobotnych i więcej zasobnych w gotówkę konsumentów. Szkoda, że eksperci z „The Economist” nie rozumieją tych elementarnych rzeczy.

Europa potrzebuje zdrowego rozsądku, a nie bełkotu renomowanych „szarlatanów”. Nie da się w nieskończoność oszukiwać praw ekonomii? Przecież obecny głęboki kryzys, głównie europejskiej gospodarki jest tego wynikiem. Niestety, nic nie zapowiada, aby miało się coś w tej materii zmienić. Widzą to też Chińczycy, na których tak liczyli brukselscy pasożyci, skoro zapowiedzieli, że nie dołożą do tego interesu ani juana. Upadek Unii Europejskiej kwestią czasu i ważne jest dla nas, aby ten zmurszały barak nas nie przygniótł. Niestety sami się do niego pchamy wynosząc do władzy zaślepionych obiecanymi synekurami sabotażystów. Oj, będzie bolało!

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u