A.D.: 7 Październik 2024    |    Dziś świętego (-ej): Brygida, Pelagia, Marcin

Patriota.pl

Najdalej dojdzie ten, kto podąża samotnie.
Louis-Ferdinand Céline

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Wielki Inkwizytor redivivus, czyli libido najstarszej ladacznicy Kościoła

Drukuj
Ocena użytkowników: / 4
SłabyŚwietny 

Nie ma większego zagrożenia dla chrześcijaństwa niż źli chrześcijanie. Prawda ta w całej przerażającej jaskrawości przejawiła się we Francji. „W dzisiejszych czasach nie wystarczy, niestety, być katolikiem. Jeżeli chcemy wyrwać naszą przyszłość z sideł teraźniejszych tyranii, musimy każdego dnia czynić ku temu stosowne wysiłki” – zauważa francuski pisarz katolicki Michel de Jaeghere. W rozmowie z Franciszkiem L. Ćwikiem, wiceprzewodniczący stowarzyszenia Katolickie Odrodzenie (Renaissance Catholique) i dyrektor wydawnictwa „Hors Série – Le Figaro”, ostrzega przed zagrożeniami, w obliczu których stoją obecnie wyznawcy Chrystusa.

Uświadamia on nam również fakt, że rzekoma wolność wyznania i tolerancja religijna w Europie Zachodniej nie dotyczy katolików, którzy są bezwzględnie prześladowani nie tylko w krajach Afryki i Azji, lecz także (a może nawet przede wszystkim) w wysoko rozwiniętych krajach Zachodu. Podobnie zaczyna się dziać w Polsce, gdzie coraz częściej wyznawcy Chrystusa w obawie przed utratą pracy, czy ze strachu przed wyśmianiem boją się publicznie wyznawać swoją wiarę, o głoszeniu Dobrej Nowiny już nie mówiąc. Panoszący się w publicznej przestrzeni chrystofobi za wszelką cenę usiłują zamknąć nam usta. Jeśli na to pozwolimy, to za chwilę zaczną nas wtrącać do więzień, a zaraz po tym będą nas zabijać – najpierw w wypadkach, potem skrytobójczo, a w końcu jawnie. Najwyższy czas powiedzieć non possumus i przystąpić do kontrofensywy. To jest wojna! Wojna o Polskę, wojna o prawdę, wojna o naszą duszę.


Franciszek L. Ćwik:  Francuski historyk i politolog katolicki René Rémond w książce Antyklerykalizm od 1815 r. do naszych czasów, wydanej w 1975 r., pisał, że wszystkie przyczyny antyklerykalizmu zostały usunięte przez sobór Watykański II, który stworzył katolicyzm bardziej otwarty, bardziej tolerancyjny, akceptujący wolność wyznania w dziedzinie religijnej. W związku z tym przewidywał zniknięcie antyklerykalizmu. Czy miał rację?

Michel de Jaeghere: Stało się zupełnie inaczej. Zresztą sam René Rémond przyznał w eseju opublikowanym w 2002 r., że obecnie „katolicyzm jest postawiony w stan oskarżenia”. Mówią o tym nie tylko katoliccy intelektualiści, publicyści czy hierarchowie. W tygodniku La Vie, Marcel Gauchet, socjolog agnostyk, redaktor naczelny periodyku "Débat", jednoznacznie stwierdził, że „wspólnota katolicka jest jedyną mniejszością prześladowaną na płaszczyźnie kulturowej we współczesnej Francji”. Czterdzieści lat po soborze Watykańskim II ataki na Kościół wcale nie ustały, a nawet się wzmogły, przyjmując często bardziej wyrafinowane formy, od tych z XIX wieku.

Jakie wydarzenia ostatnich lat świadczą o tej walce i pogardzie dla Kościoła?

Przede wszystkim odmowa Francji, wbrew opinii Stolicy Apostolskiej i formalnej prośbie dziewięciu krajów europejskich, napisania w preambule do projektu unijnej konstytucji o chrześcijańskich korzeniach Europy. Drugim przykładem jest uchwalenie prawa o zakazie noszenia symboli religijnych w szkołach, pod pretekstem walki przeciw islamowi. W rzeczywistości otworzyła ona drogę do prześladowania chrześcijan. W 2004 r. katecheta w jednym z liceów w Tulonie został wyrzucony ze szkoły, bo odmówił żądaniu, aby nie przychodził w sutannie. W tym samym liceum grupa nauczycieli złożyła wniosek o likwidację katechezy w szkołach publicznych, mimo że nie odbywa się ona w klasach lekcyjnych, tylko w oddzielnych pomieszczeniach. Kolejnym skandalem było wyrzucenie Włocha Rocco Buttigione z Komisji Europejskiej za to, że stwierdził, iż w jego przekonaniu homoseksualizm jest grzechem. I jeszcze tylko jeden ostatni przykład: uchwalenie we Francji ustawy dotyczącej zachowań homofobicznych stwierdzającej, że moralne potępianie homoseksualizmu jest zachowaniem przestępczym. Antyklerykalizm XIX wieku co prawda zmniejszył się od kiedy we Francji Kościół zniknął z życia społecznego, ale jego miejsce zajęła kontestacja i nienawiść do katolicyzmu, na tak wielką skalę, że można mówić o chrystofobii.

Jakimi metodami walczy się z katolicyzmem?

Przede wszystkim poprzez marginalizację katolików. Wmawia się opinii publicznej, jako coś oczywistego, że wiara katolicka ma charakter mniejszościowy, a chrześcijaństwo prezentuje się jako anachroniczny styl życia, jako relikt przeszłości. Druga metoda polega na dyskredytowaniu katolicyzmu, jego doktryny, historii, a zwłaszcza moralności, która jest przedmiotem najbardziej imponującej operacji dezinformacyjnej naszych czasów. I wreszcie trzeci sposób, to dyskwalifikowanie hierarchii Kościoła, by przestała jawić się jako możliwa ochrona i przystań dla poszukujących dusz. Czyni się to również po to, by odseparować od duszpasterzy również tych, którzy uważają się za chrześcijan.

Od kiedy można mówić o akcji marginalizacji katolicyzmu we Francji?

Osnową tej akcji jest ustanowiony w 1905 r. rozdział Kościoła od Państwa. Na gruncie tej ustawy została przeprowadzona rygorystyczna laicyzacja instytucji publicznych. Pozbawiła ona katolików możliwości odgrywania jakiejkolwiek roli politycznej, zabroniła księżom nauczania w szkołach państwowych, usunęła krzyże z sądów i wszelkie widoczne napisy w miejscach publicznych kojarzone z katolicyzmem. Analogiczne działania są prowadzone i kontynuowane również po Soborze Watykańskim II w innych krajach, takich jak Hiszpania, Włochy, Irlandia, Kolumbia, a nawet w Polsce, gdzie również stara się twierdzić, że religia należy jedynie do sfery prywatnej człowieka?

Na czym polega zagrożenie z przyjęcia takiej wizji religii?

Takie postrzeganie religii bywa czasami popierane nawet przez niektórych hierarchów, którzy twierdzą, że dzięki temu cały świat współczesny dostrzeże w Kościele „eksperta od problemów człowieka” i będzie prosić o jego zdanie. Jest to jak najbardziej błędne założenie. Praktyka we Francji, gdzie udało się zapędzić Kościół do zakrystii, wskazuje, że nikt go o nic nie pyta i jest on zepchnięty poza nawias debaty publicznej. Ludzie wierzący nie są obecni w radiu i telewizji. Zniknęli również ze sceny politycznej. Obecnie żadna partia nie nazywa się chrześcijańską i nie odwołuje się w swoim programie do nauki Kościoła. Demokracja Chrześcijańska rozpłynęła się w partiach centrowych, które laicki porządek przyjęły za „swój”, stowarzyszyła się z politykami jak najbardziej odległymi od doktryny katolickiej, w rodzaju Simon Veil, autorki ustawy z 1975 r. o „przerywaniu ciąży”.

Jakie są tego konsekwencje?

Skoro katolików wyeliminowano z przestrzeni publicznej, to można teraz wmawiać, że stanowią oni bardzo znikomy procent społeczeństwa. I tak się czyni. W lutym 2005 r. w czasie hospitalizacji Jana Pawła II, we francuskiej telewizji mówiono o nim jako o duchowym przywódcy 5 proc. Francuzów, którzy są katolikami praktykującymi. W tym samym czasie nie przestawano powtarzać, że islam jest dzisiaj „drugą religią Francuzów”. O ile praktykujących katolików jest we Francji od 5 do 10 proc., to 90 proc. Francuzów pochodzi z rodzin katolickich, wobec 1 proc. pochodzenia żydowskiego, 1,6 proc. protestanckiego i od 5 do 8 proc. muzułmańskiego. Kłamstwo polega na tym,  że w jednym zdaniu stwierdza się, że we Francji jest 5 proc. praktykujących katolików i 8 proc. muzułmanów.

Na czym polega dyskredytowanie katolików?

Przede wszystkim na frontalnym podważaniu dogmatów wiary. Powstają książki autorów uznanych za autorytety naukowe, którzy w sposób fałszywy przedstawiają postacie Jezusa, Maryi, Całun Turyński, historię Kościoła i jego rolę cywilizacyjną.

Mógłby Pan podać przykłady takich zakłamanych „dzieł”?

Lista jest długa. Wymienię tylko kilka. W 1994 r. ukazała się książka Jacquesa Duquesnea przedstawiająca Jezusa jako kogoś, kto nie dokonywał żadnych cudów, który nie zmartwychwstał i nie miał do spełnienia żadnej zbawczej misji. Autor ukazuje go jako człowieka pokoju, głoszącego prawa człowieka w towarzystwie swoich licznych zwolenników, braci i sióstr. Książka ta rozeszła się w 400 tys. egzemplarzach. Po niej wyszła druga jego publikacja dotycząca Matki Boskiej, która podważa dogmaty o Objawieniu, dziewictwie Maryi, Niepokalanym Poczęciu i Wzięciu do Nieba. „To, że Maria była matką licznego rodzeństwa, jest stwierdzeniem, które nie stwarza już żadnych problemów dla historyków ani egzegetów (nawet jeśli nie wszyscy jasno do tego się przyznają)” – pisze Jacques Duquesne. W 2005 r. ukazała się książka Traktat Ateologii Michela Onfray, samozwańczego filozofa i erotomana, z której można wyczytać, że „żaden dzisiejszy dokument, żaden dowód archeologiczny nie pozwala na stwierdzenie o realnym, historycznym istnieniu Chrystusa. Nie ma nagrobka, całunu, archiwów, tylko grób wynaleziony w 325 r. przez świętą Helenę”. Autor twierdzi, że postać Jezusa stworzył św. Marek, który potrzebował bohatera dla dodania kolorytu swojej propagandowej książce (chodzi o Ewangelię św. Marka). Dla Onfray chrystianizm został wymyślony przez św. Pawła i jest „owocem jego szaleństwa i histerii, jego woli znerwicowania świata”. Pochwała czystości, jaką głosił św. Paweł wynika zdaniem Onfray z jego „impotencji lub problematycznego libido”. Pisze on, że esencją chrześcijaństwa jest nienawiść do samego siebie, do świata, kobiet i wolności. Głosi, że korzenie antysemityzmu znajdują się w 250 otwarcie antysemickich fragmentach Ewangelii, a Kościół katolicki zawarł z nazizmem „ślub z miłości” bazujący na „konwergencji” ich doktryn. Twierdzi też, że Kościół zawsze popierał wszystkie totalitaryzmy i wszystkich dyktatorów, a Jan Paweł II jest odpowiedzialny za ludobójstwo w Rwandzie. Jego „dzieło” było jednym z największych sukcesów księgarskich w roku 2005 (ponad 100 tys. sprzedanych egzemplarzy). Onfray jest też systematycznie zapraszany do głoszenia swojego epikureizmu na seminariach organizowanych w Muzeum Sztuk Pięknych w Caen. Są one otwarte dla publiczności, która wypełnia salę po brzegi, gdy przyjeżdża on z prelekcją.

Kościół w swojej historii zawsze miał wrogów i musiał stawiać im czoła…

Dawniej publikacje antychrześcijańskie np. Voltera, Ernesta Renana czy Salomona Reinacha adresowane były do ludzi wykształconych, do elity, którą można nazwać burżuazją wolteriańską. Była ona zwalczana przez silny Kościół dysponującymi dużymi środkami. Teraz sytuacja jest zupełnie inna. Zdecydowana większość czytelników Jacquesa Duquesna nie uczyła się katechizmu. Jego książka jest dla nich pierwszym kontaktem z chrześcijaństwem. Na Ernesta Renana Kościół nałożył klątwę. Gdyby teraz episkopat próbował polemizować, odrzucać publicznie tezy Onfraya, to naraziłby się wrogim mu środkom masowego przekazu, stając się ich ofiarą, oskarżony o rolę inkwizytora.

Ukazują się przecież ciekawe, wartościowe książki, wybitnych francuskich historyków i teologów piszących o Jezusie, takich jak Jean Paul Roux, Carsten Peter Thiede czy René Laurentin…

Problem jednak w tym, że świat medialny decyduje jakie książki przeznaczać dla szerokiej publiczności, a jakie mają trafić tylko do rąk specjalistów i koneserów. Jacques Duquesne nie jest egzegetą, ale radio i telewizja to właśnie jego zapraszają jako eksperta do komentowania informacji dotyczących życia Jezusa.

Jak historię Kościoła przedstawiają francuskie podręczniki szkolne?

Dyskredytowanie Kościoła nie ogranicza się tylko do negowania fundamentów naszej wiary, ale manifestuje się również w przeinaczaniu, upraszczaniu i kłamliwej interpretacji jego historii. Dotyczy to także podręczników szkolnych, które tak samo jak media w historii Kościoła widzą przede wszystkim inkwizycję, obskurantyzm i antysemityzm.

Czy tak samo traktuje się inne religie?

Tylko chrześcijaństwo przedstawia się w negatywnym świetle. O islamie pisze się zupełnie inaczej. Podręcznik historii wydawnictwa Hachette do klasy szóstej tak podsumowuje swój wykład o historii islamu: „Islam zrodzony na pustyni Arabskiej pod przywództwem Mahometa dokonał błyskawicznej ekspansji. W niespełna sto lat zawładnął ogromnym terytorium, które rozciągało się od Indii w Azji do brzegów Atlantyku w Afryce i południa Hiszpanii. Doprowadził do powstania wysokiej cywilizacji, oryginalnej i dynamicznej. W jej cieniu promieniował i rozwijał się”.

Jan Paweł II odegrał wielką rolę w obaleniu komunizmu. Piszą o tym francuskie podręczniki?

W książkach do historii współczesnej dla pierwszej klasy gimnazjum Kościół jest zupełnie nieobecny. W analizie upadku ludowych demokracji nic się nie mówi o Janie Pawle II, tak samo jak o historycznej roli Kościoła w Polsce. Ważnym, antykatolickim działaniem jest też przedstawianie, wbrew historycznym faktom, Papieża Piusa XII jako antysemity. Pisałem o tym szeroko w „Le Figaro” obalając te kłamliwe twierdzenia.

Jaki jest cel tej propagandy?

Chodzi o to, by przedstawić obecnych hierarchów Kościoła jako ludzi, którzy nie mają moralnego prawa reprezentowania współczesnego katolicyzmu.

Ale przecież śmierć Jana Pawła II i jego pogrzeb były szeroko transmitowane i komentowane…

Tak, ale chodziło tu tylko o spektakl, na którym można zarobić. Spekulacje o zbliżającym się Konklawe były na poziomie Kodu Leonarda Da Vinci. Tajność obrad, cisza (więc zakaz używania telefonów komórkowych), przedstawiano jako coś nieprawdopodobnego, godnego hollywoodzkich kryminałów. Kościół katolicki był dla francuskich mediów wielkim telewizyjnym widowiskiem. Natychmiast po wyborze na Stolicę Piotrową Benedykta XVI stał się on przedmiotem ujednoliconej krytyki, przedstawiającej go jako „pancernego Papieża”, członka „hitlerowskiej młodzieżówki”, integrystę, przeciwnika postępu w Kościele. Cały czas jesteśmy świadkami ataków na Papieża, bo sprzeciwia się prezerwatywom, nie potępia podobno zbyt ostro pedofilii w Kościele, nie chce zniesienia celibatu i jest „wrogi” homoseksualistom.

Co chce się przez to osiągnąć?

Chodzi o to, by w ten sposób zepsuć obyczaje, zniszczyć tradycyjną, katolicką moralność, która powinna jawić się w zepsutym społeczeństwie jako skandaliczny, odrzucany przez niego wymóg. Tego typu program został opracowany już ponad sto lat temu w tajnych dokumentach obediencji Haute Vente opublikowanych przez Crétineau-Joly na prośbę błogosławionego Piusa IX w jego summie o Kościele Rzymskim w obliczu rewolucji. Masoni pisali: „Zasadniczą sprawą jest odizolowanie człowieka od jego rodziny, aby pozbył się swojej moralności. Kiedy wpiszecie w pewne dusze niechęć do rodziny i religii, to już nie trzeba, by były one formalnymi członkami naszej loży. Zostało zdecydowane przez naszych doradców, że nie chcemy już więcej chrześcijan: nie czyńmy z nich męczenników, tylko przedstawiajmy ich jako ludzi zdeterminowanych przez pięć zmysłów. Niech będą tymi co piją i tym się nasycają. Aby zniszczyć katolicyzm trzeba zacząć od zniszczenia kobiet. Skoro obecnie nie możemy moralnie zniszczyć kobiety, to postarajmy sie ją przeciwstawić Kościołowi, bo najlepszą metodą uderzenia w Kościół jest zepsucie w nim samym”. Tego typu program jest aktywnie realizowany w zachodnich społeczeństwach od lat sześćdziesiątych. Potwierdza to mason, były prezydent Valéry Giscard Destin w książce Demokracja francuska, pisząc w niej, że „przed drugą wojną światową i na początku lat pięćdziesiątych, Francja przedstawiała obraz społeczeństwa jednocześnie ewolucyjnego i tradycjonalistycznego. W ciągu dwudziestu lat, rodzaj huraganu zniszczył ten spokojny świat. Silna rewolucja, tak samo jak wszystkie rewolucje polityczne, dokonana we francuskim społeczeństwie obaliła wszystkie struktury: rodzinę, szkolę, uniwersytet, Kościół, moralność. Rezultatem tego jest ogromny postęp. Nigdy wcześniej, oprócz pierwszych dni rewolucji francuskiej, nie przemierzono tak szybko długiej i ważnej drogi”.

Co katolicy powinni robić, by zatrzymać ten destrukcyjny proces?

„Przyszłość was nauczy – pisał Charles Péguy – że nie wystarczy niestety być katolikiem. Jeżeli chcemy wyrwać przyszłość z sideł teraźniejszych tyranii, musimy każdego dnia czynić ku temu wysiłki”. My we Francji w czasie ostatnich czterdziestu lat przegraliśmy prawie wszystkie bitwy. Jako katolicy jesteśmy izolowani, ośmieszani, karykaturowani i podzieleni. Ale musimy kochać te wyzwania, bo znosimy je dla Chrystusa. Wiemy też, że wszystko jest dla Boga możliwe. Jako laikat, podobnie jak Maria, nie wybraliśmy najłatwiejszej drogi, ale powinniśmy mieć wiarę świętej Marty. Nie możemy się zniechęcać, tylko kontynuować wzmacnianie chrześcijaństwa tam gdzie to jest możliwe: w parafii, szkole, wspólnotach religijnych, rodzinach, przedsiębiorstwach, partiach politycznych. Musimy bronić Świętego Kościoła Rzymskiego przed jego wrogami. Wychowywać dzieci na prawdziwych świadków Chrystusa. Pragnąć dawać Kościołowi powołania do stanu duchownego i akceptować je kiedy pojawią się w naszych rodzinach. Powinniśmy być blisko księży i wspierać ich w obliczu wrogiego świata. Naszym obowiązkiem jest tworzenie i wzmacnianie instytucji katolickich. Oczekiwać świadomie dnia, który wybrał Bóg do rozwiania złych wiatrów historii, wiedząc, że Jego będzie końcowe zwycięstwo, bo nam to obiecał.

Dziękuję za rozmowę.

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u