This is the End, czyli świat to za mało

czwartek, 21 lipca 2011 12:04 Wasyl Pylik
Drukuj
Ocena użytkowników: / 2
SłabyŚwietny 

Tags: Informacje | Komentarze

Ponoć tak zwana afera podsłuchowa wokół tabloidu „News of the World” dopiero się rozkręca i zdaniem niektórych, cytowanych przez Polską Agencję Prasową, ekspertów w bliżej nieokreślonej przyszłości może nawet zagrozić premierowi Davidowi Cameronowi. Mimo że wśród polityków, jak na razie, żadnych dymisji nie było, to jednak zdaniem kierownika ośrodka badań nad dziennikarstwem uniwersytetu w Cardiff, Iana Hargreavesa nadmierne uzależnienie brytyjskiego świata politycznego od „tabloidalnego dziennikarstwa” może zaowocować nietuzinkowymi rewelacjami.

Potwierdza to również Will Straw z ośrodka badawczego Institute for Public Policy Research, który zauważył, że chociaż jak dotąd afera podsłuchowa politycznie nie zaszkodziła Davidowi Cameronowi, to jednak jego sytuacja może „skomplikować się”, jeśli policja zdecyduje się oskarżyć redaktora naczelnego „News of the World” w latach 2003-2007 Andy Coulsona, a który do stycznia br. był dyrektorem ds. komunikacji w urzędzie Premiera, o to, że wiedział o podsłuchach w „News of the World”. „Premier mógłby wprawdzie nadal twierdzić, że o tym nie wiedział, i przeprosić za zatrudnienie go, ale wówczas musiałby się tłumaczyć, że nie usłuchał ostrzeżeń w sprawie Coulsona i nie dopilnował, by go należycie prześwietlono” - dodał Straw, dodając, że wyjaśnienia wymagają też płatności, jakie otrzymywała policja w zamian za dziennikarskie newsy oraz tematy rozmów przedstawicieli policji, premiera i członków jego rządu z wysoko postawionymi reprezentantami należącego do Ruperta Murdocha koncernu Medialnego News Corporation, właściciela tabloidu „News of the World”.

[komentarz retorsyjny]

Ciekawe jest to polowanie na winnych „afery podsłuchowej”. Wygląda to na desperackie poszukiwanie kozła ofiarnego w stadzie kozłów, z czego już zrobiono wielki medialny spektakl, co przecież tabloidy uwielbiają. Uwielbiany przez tabloidy skandal z tabloidem w roli głównej - prawdziwe medialne perpetum mobile. Jak się jednak okazuje, znalezienie „winnego” „odrażających” praktyk dziennikarskich, nie będzie jednak łatwe, bo przecież każdy ma coś na swoją obronę. Próbowano zwalić winę na Ruperta Murdocha, ale nie wyszło. Próbowano pogrążyć kierownictwo tabloidu, ale też jak na razie bez powodzenia. Próba zwalenia wszystkiego na współpracującego ze szmatławcem detektywa-hakera też spaliła na panewce, no to zaczęto węszyć na Downing Street i w Scotland Yardzie – nawet była jedna spektakularna dymisja, która jednak okazuje się zaledwie nędznym rykoszetem „bulwersującej” afery.

W czym więc problem? – chciałoby się zapytać. A no w tym, że winni afery podsłuchowej szukani są tam, gdzie nie powinni być szukani. Bo tak naprawdę winni tego skandalu są zwykli ludzie, bezmyślny, zdeprawowany motłoch, który codziennie rano, w południe czy wieczorem kupował tę ordynarną szmatę, żeby z upodobaniem epatować się ludzkimi nieszczęściami czy odrażającymi praktykami zdeprawowanych celebrytów, doznając przy tym niepojętego i niepożądanego przez zdrowego na duszy i umyśle człowieka orgazmu. To przecież dla zaspokojenia chorych potrzeb „demokratycznego” motłochu, dziennikarze i ich zwierzchnicy dopuszczali się godnych najwyższego potępienia praktyk. Przecież gdyby nie było zapotrzebowania na te obrzydliwości, to przecież nikt by sobie nie zadawał trudu, aby karmić nienasycone pospólstwo codzienną dawką sensacji. A że politycy to wykorzystywali! Cóż w tym złego? Przecież zadaniem polityka jest zabiegać o popularność i głosy. Takie są prawa demokracji bez wartości, będącej w istocie tyranią motłochu wespół z kapitalistyczną oligarchią.

Brytole, chociaż otwarcie do tego się nie przyznają, podświadomie chyba czują swoją winę, bo poza nielicznymi głosami ekspertów i nieokreślonej konduity autorytetów, społeczeństwo jakoś z dużą pobłażliwością podchodzi do win głównych aktorów trwającego od tygodnia medialnego spektaklu o globalnym zasięgu. Być może zataczające się wokół „afery podsłuchowej” coraz szersze kręgi oznaczają tylko tyle, że afera zgodnie z prawami analogicznymi do praw fizyki po prostu się rozprasza i z czasem ucichnie na dobre jak fale radia BBC w eterze.