Męczennik narodowej rewolucji - Corneliu Zelea Codreanu

piątek, 15 stycznia 2010 14:49 Łukasz Kobeszko
Drukuj

Tags: Fundament | Legion Michała Archanioła

W dzisiejszym przepełnionym materializmem, interesownością, intrygami i dewaluacją prostych słów świecie, niechętnie wspomina się imiona ludzi, których życie odbiega od powszechnie wyznawanej obecnie sztampy...

W dzisiejszym przepełnionym materializmem, interesownością, intrygami i dewaluacją prostych słów świecie, niechętnie wspomina się imiona ludzi, których życie odbiega od powszechnie wyznawanej obecnie sztampy. Lepiej zagłębiać się w dyskusje o podatkach, kilkuprocentowym wzroście gospodarczym, założeniach programu polityki prorodzinnej, terminarzu wejścia do Unii Europejskiej. Osoby poświęcające się ideom nie są mile widzianymi gośćmi dzisiejszych czasów, a jeśli nawet, to są tylko małą przyprawą do codziennych wydań dzienników telewizyjnych czy talk - shows, gdzie pokazywane są na równi z takimi sensacjami jak UFO, trójkąt bermudzki czy zagubione skarby chińskich cesarzy. Co więcej, tego typu postacie często ulegają nastrojowi tych programów i świadomie bądź nie, przyjmują ich założenia, wypadając najczęściej przed ekranami jak co najmniej osoby po długotrwałej kuracji psychiatrycznej. Niestety, nie ma już dzisiaj rzeczy, którą nie można by było kupić i sprzedać w atrakcyjnym opakowaniu. Jednakże kilkadziesiąt lat temu...

W nocy z 29 na 30 listopada 1938, w gęstym i otoczonym górami lesie w Transylwanii zatrzymało się kilka wojskowych furgonetek. Wyskoczyli z nich żołnierze i szybko odsunęli brezentowe płachty z tyłu pojazdów. Parę szybkich komend i znajdujący się w środku więźniowie stoją już w kilku szeregach. Ktoś podbiega i zawiązuje im oczy, słychać krótkie okrzyki, Romania mare! i parę długich serii z karabinów maszynowych. Wojskowi szybko zabierają ciała i wrzucają je do przygotowanych rowów. Ktoś szuka złotych zębów, obrączek czy tytoniu. Pada jednak rozkaz: Zakopywać! Dowódca przytaszcza skrzynkę z kwasem solnym i po chwili zawartość butelek leje się na stertę ciał... Tak zginął wraz towarzyszami Corneliu Zelea Codreanu, "Kapitan", wódz i założyciel rumuńskich ruchów narodowo - rewolucyjnych: Legionu Michała Archanioła i Żelaznej Gwardii.

Urodził się w 1899 r. w Iassach, na północnym wschodzie Rumunii, w pobliżu granicy z Mołdawią. W wieku 17 lat, wraz ze swoim ojcem poszedł na front karpacki. Już dwa lata później począł studiować prawo, a po kilku latach wyjeżdża do Niemiec, by pisać doktorat. Szybko jednak wraca i wyrasta na jednego z liderów narodowego ruchu studenckiego. Wraz z najbliższym przyjacielem, Ioanem Mota włącza się w trudna walkę o z wszechobecną w międzywojennej Rumunii demokratycznie usankcjonowaną demoralizacją społeczeństwa. Wszechobecna korupcja, zabójstwa polityczne, zmiany rządów, skompromitowany i duchowo martwy kościół prawosławny...

Obserwując ikonę pogromcy duchów piekielnych, Corneliu po raz pierwszy w tak intensywny sposób poczuł przesłanie św. Michała Archanioła. Wspominał później: "Nigdy piękno świętego nie zadziałało na mnie w taki sposób... Archanioł Michał wyglądał jak żywy. Pokochałem wtedy ten obraz...".

W czerwcu 1927 r. powstaje Legion Michała Archanioła. Jego celem nie jest ani start w wyborach parlamentarnych, ani przewrót. Jest nim duchowa rewolucja i stworzenie Nowego Człowieka. Obłędny maksymalizm celów i fanatyzm, powiedziałby dzisiaj chór elit...

Trzy zasadnicze części przesłania Legionu to:

  1. Wiara w Boga - polityka jest tylko ziemskim narzędziem w ręku Boga i nie może być odseparowana od religii. Patriotą może być tylko ten, kto respektuje Wieczny Boski Porządek.
  2. Naród to nie produkt historii ani geografii. Każdy ma spełnienia misję, zapisaną w odwiecznej Księdze Czasu.
  3. Człowiek jest nadnaturalnym stworzeniem i musi ciągle wykraczać poza swoją egzystencję, dla realizowania najwyższych wartości musi całe życie walczyć, a nawet poświęcić swoje życie. Wszystko ma swoją hierarchię, a ludzkie życie jest podporządkowane wyższym celom. Stąd najpopularniejszym zawołaniem Legionu było: "Niech żyje śmierć, nasza słodka narzeczona!"

W 1930 r. Legion przekształca się w Żelazną Gwardię, a w jego szeregi wstępuje wiele późniejszych wielkich umysłów Rumunii: Mircea Eliade, Emil Cioran i Nae Ionescu. Gwardia poczyna odnosić sukcesy polityczne, ale jej kampanie są nietypowe: gwardziści budują domy dla ludności i pomagają jej w uprawie ziemi.

Pierwsza większa fala represji spada na Gwardię w 1933 r.. po zabójstwie przez jej członków premiera Iona Duce. Legioniści zostają zesłani do więzień i obozów pracy.

W 1936 r. do Casa Verde, siedziby Gwardii w Bukareszcie przybywa by osobiście porozmawiać z Codreanu wielki włoski filozof Julius Evola (1898 - 1974). Wizytę opisał potem w książce "Rewolta przeciw współczesnemu światu". Corneliu powiedział mu wtedy, że cechami każdego ruchu narodowego jest materia i forma. "My, - rzekł Kapitan, - stawiamy na trzeci filar, gdzie indziej nieobecny – na Ducha". Evola stwierdził potem, że Codreanu i jego ruch to wybitny przykład tradycjonalizmu integralnego, za którego ojca uważa się powszechnie Evolę.

W tym samym roku wybucha wojna domowa w Hiszpanii. Dając konkretną odpowiedź na zagrożenie europejskiej cywilizacji, Ioan Mota i inny legionista, Vasile Marin jadą na front. Ich mauzoleum pod Majadohonda koło Madrytu, gdzie polegli w 1937 r. to niezwykły pomnik poświęcenia dla ideałów i odwiecznie oczekiwanych "zaręczyn z narzeczoną Śmiercią".

W 1937 Gwardia (pod nazwą "Totul Pentru Tara" - "Wszystko Dla Ojczyzny") wchodzi do parlamentu jako trzecia co do wielkości siła polityczna w Rumunii). W lutym 1938 król Karol II dokonuje autorytarnego przewrotu. Codreanu zostaje aresztowany. Jego towarzysze są masowo zsyłani do "rumuńskiej Berezy Kartuskiej" - Miercurea Ciuc. Oczekując na przybycie swojej wiecznej narzeczonej, Codreanu pisze swoje ostatnie słowa: "Za mało ufamy sprawom boskim, pokładając nadzieję w tym co ludzkie i ułomne. Szukamy własnej chwały, a nie chwały Bożej".

Jakże niezwykłe to słowa i który polityk by się na nie zdobył? Corneliu w tą listopadową noc powrócił ze swojego ziemskiego wygnania, do Wiecznego Domu, gdzie "nie będzie lampy ani światła, bo samo jest lampą i światłem". Świat go odrzucił, bo on sam najpierw ów świat odrzucił, świat, który daje fałszywy pokój, bo prawdziwego dać nie może. Wspomnijmy choć przez chwilę w czasach, jakich przyszło nam żyć, jego trud i ofiarę.