„Freikorps” w walce z Systemem, czyli rewolucja prawicowych desperados

czwartek, 08 lipca 2010 13:50 Konrad Nitecki
Drukuj

Tags: Dogma | Fundament

Wielu osobom, nawet dość poważnie zajmującym się politologią czy historią idei, słowo ,,konserwatyzm” w połączeniu ze słowem ,,rewolucja” wydaje się czymś logicznie sprzecznym. Bo wiadomo - konserwatyzm to SKL, republikanie w USA, niskie podatki, UPR, tradycyjne wartości, rodzina. Taki stereotyp, zresztą za winą dzisiejszych tzw. konserwatystów nie różniących się praktycznie niczym od usadowionych przy tym samym stole ,,lewicowców”, ,,socjaldemokratów”, czy ,,prawicowców” pokutuje w mediach, podręcznikach, a nawet przy zwykłych rozmowach przy piwie.

Wielu osobom, nawet dość poważnie zajmującym się politologią czy historią idei, słowo ,,konserwatyzm” w połączeniu ze słowem ,,rewolucja” wydaje się czymś logicznie sprzecznym. Bo wiadomo - konserwatyzm to SKL, republikanie w USA, niskie podatki, UPR, tradycyjne wartości, rodzina. Taki stereotyp, zresztą za winą dzisiejszych tzw. konserwatystów nie różniących się praktycznie niczym od usadowionych przy tym samym stole ,,lewicowców”, ,,socjaldemokratów”, czy ,,prawicowców” pokutuje w mediach, podręcznikach, a nawet przy zwykłych rozmowach przy piwie.

"Rewolucja” – tu także znajdziemy prostą, politycznie poprawną odpowiedź. Zbrodnia, gwałt, uderzenie w ,,demokratycznie ustanowiony ład państwa”... Warto zapoznać się z zupełnie niespotykanym w publicznym dyskursie znaczeniem słowa ,,konserwatyzm”. Z przedstawionymi powyżej stereotypami nie ma ono oczywiście nic wspólnego. Poza tym w znacznej mierze przekracza problematykę stricte polityczną, wchodząc na bardzo istotny dla każdego narodu grunt kultury.

Parafrazując słowa Wiaczesława Mołotowa, z Cesarstwa Niemieckiego po I wojnie światowej narodził się ,,pokraczny bękart traktatu wersalskiego” - Republika Weimarska. Państwo bez przeszłości, ale i bez przyszłości - skorumpowana na każdym szczeblu demokracja, powszechna demoralizacja, tragiczna sytuacja gospodarcza. Rodzi się ruch narodowo-socjalistyczny, rosną w siłę komuniści. Te dwie siły kontestujące demoliberalnego raka Weimaru nie były jedynymi. Niejako pomiędzy nimi stała ,,Konserwatywna Rewolucja”.

Trudno wyróżnić jakiegoś jednego założyciela tego ruchu, który nigdy nie przybrał instytucjonalnych form funkcjonowania. Za głównych myślicieli tego kierunku uznaje się Ernsta Jüngera (1895-1998), pisarza, poetę i filozofa, któremu dane było przeżyć 103 lata i ewidentnie zasłużyć na literackiego Nobla, którego nigdy nie dostał z powodu znanej dobrze etykietki „faszysty”; jego brata Friedricha Georga (1898-1977); Oswalda Spenglera (1880-1936), filozofa historii i kultury, dobrze znanego w Polsce przedstawiciela kierunku pesymistycznej refleksji nad rozwojem kultury; wybitnego teoretyka myśli polityczno-prawnej Carla Schmitta; Ernsta von Salomona, filozofa i socjologa oraz Moellera van den Brucka, Edgara Junga czy Valeriana Marcu.

Tak personalnie prezentowało się intelektualne zaplecze Konserwatywnej Rewolucji. Zwolennicy tych teoretyków nie robili jednak karier uniwersyteckich. Jak pisze Tomasz Gabiś: ,,(...) byli to młodzi kombatanci ostatniej wojny, członkowie >>Freikorpsów<<, różnych grup podziemnych, które tłumiły komunistyczne rewolty, prawicowi awanturnicy marzący o Wielkiej Rzeszy, outsiderzy nie mogący sobie znaleźć miejsca w normalnym życiu, romantyczni rebelianci, prawicowi desperados zbuntowani przeciw wszystkiemu i wszystkim”.

Konserwatywni rewolucjoniści odrzucali zdecydowanie każdy kompromis z Systemem. Apelowali do walki z demokracją, postępem, kapitalizmem, marksizmem, parlamentaryzmem czy rozwydrzonym humanitaryzmem. Propagowali cnoty wojskowe i ascetyczne oraz przekraczający normy ludzkie heroizm. W coraz szybciej rozwijającym się świecie cywilizacji technicznej chcieli pozostać ostatnimi krzyżowcami i rycerzami. Ich opór przeciwko współczesności nie był jednak prymitywną negacją zastanego świata. Wierzyli, że wieczne ideały Tradycji można realizować nie oglądając się, ale wybiegając do przodu, wsłuchując się nieustannie w puls codziennego życia i przejmując język współczesności, aby w nim wyrazić odwieczne prawdy.

Byli wierni odwiecznej Europie, będącej syntezą elementów starogermańskich, celtyckich, słowiańskich, antycznych i chrześcijańskich, a która ostatecznie rozpadła się w 1918 r.

Różnie potoczyły się losy przedstawicieli tego kierunku. Ernst Jünger w czasie wojny służył w Wehrmachcie w stopniu hauptmanna, a jego oddział stacjonował w Paryżu. Potem zajął się tylko pisaniem. Na swoje 100 urodziny otrzymał życzenia od F. Mitteranda i H. Kohla, ale nie był do końca życia mile widziany na salonach establishmentu. E. von Salomon zbliża się po wojnie do lewicy i ruchów ekologicznych i jest zażartym przeciwnikiem obecności RFN w NATO. Wielu konserwatywnych rewolucjonistów do końca życia kontestuje Republikę Federalną jako amerykański protektorat.

Na koniec zacytujmy Ernsta Jüngera:
,,Człowiek musi być samym sobą, mózgiem, mięśniami, nerwami. Człowiek nie może wędrować drogami nudnymi, jak sen pasażera tramwaju o 3 po południu, powinien wędrować jak człowiek, który chce utrzymać w sobie dumny i dziki płomień Wikingów i arystokracji wypraw krzyżowych, musi mieć w sobie Don Kichota”.

Warto wspomnieć, że w Polsce ukazała się, nakładem wydawnictwa ,,Czytelnik”, znakomita proza Ernsta Jüngera Awanturnicze serce, Na marmurowych skałach, W stalowych burzach oraz dzienniki Promieniowanie. Ponadto Wydawnictwo Poznańskie opublikowało dwutomowe studium pt. Ernst Jünger w polskiej krytyce literackiej. Ta sama oficyna wydała także w 1999 r. obszerną antologię Rewolucja konserwatywna w Niemczech 1918- 1933.